sobota, 4 listopada 2017

POLSKIE FEMINISTKI CHCĄ REGLAMENTOWAĆ MOWĘ SEKSU ZAMIAST WALCZYĆ Z BRUTALNIE DYSKRYMINUJĄCYM JE SYSTEMEM PODATKOWYM

Ogólnoświatowa kampania feministyczna „Ja też” przerodziła się w Polsce w polowania na facetów, którzy w przestrzeni publicznej używają słowa: „seks”, „bzykać” i „cycki”. Czołowe feministki dokonują dekonstrukcji pojęciowej kategorii molestowania seksualnego tak, aby do jednego worka wrzucać gwałty i męskie wypowiedzi na temat seksualności kobiet. Polska kampania „Ja też” zaczyna przekształcać się w krucjatę anty-seksualną, mającą na celu wprowadzenie obyczajowych norm reglamentujących mowę seksu.

Znalezione obrazy dla zapytania kobieta z dziecmi foto
Kobieta molestująca mężczyznę patrzącego z podtekstem erotycznym (źródło: wikipedia)

Reglamentowanie mowy seksu

Zjawisko reglamentacji mowy seksu polega na tym, iż w przestrzeni publicznej upowszechniane są normy penalizujące obyczajowo dyskurs seksualny. Przejawia się to w publicznym potępianiu wszelkich przekazów, zarówno słownych jak i artystycznych, na temat seksu. Publiczne mówienie o seksie staje się, na gruncie praktyk reglamentacyjnych, znakiem nieprzyzwoitości, przejawem obrażania drugiej płci, wyrazem chamstwa, objawem przemocy seksualnej czy w końcu manifestacją grzechu i aktem przeciwko Bogu.

W wielu państwach mowa seksu jest reglamentowana prawnie. Rządy ustanawiają zakazy pokazywania nagości w filmach i gazetach. Kobietom nakazuje się przyzwoite ubieranie się, zakrywające niemal doszczętnie ich ciało. Mężczyźni są karani mandatami za nieprzepisową długość slipek na plaży. Chodzenie młodych ludzi za rękę, całowanie się w miejscach publicznych grozi poważnymi konsekwencjami karnymi. Rządy ustanawiają specjalne instytucje, które mają zwalczać wszelkie próby łamania zasad reglamentujących mowę seksu. Za nieprzyzwoite dowcipy seksualne, za czytanie pisemek z „gołymi laskami” wyrzuca się ludzi z pracy, a w niektórych państwach nawet wsadza się niepokornych seksualnie obywateli do więzień.

Przykłady molestowania seksualnego według feministek

Według prof. Płatek, rozwieszanie kalendarzy i plakatów z aktami kobiecymi w miejscach publicznych  jest molestowaniem seksualnym. Według feministki „nagość przedstawiona w niestosownym miejscu obraża i uprzedmiotawia”. Nawet posługiwanie się seksualnymi skojarzeniami, wypowiadanie nieprzyzwoitych komentarzy i kierowanie seksualnych spojrzeń w miejscach publicznych jest przejawem molestowania seksualnego. Co więcej, przesyłanie wiadomości i postów (np. na FB) z treścią o podtekście erotycznym, ujawnia, według cytowanej feministki, fakt molestowania seksualnego.

Zaproponowane przez polskie feministki rozumienie kategorii molestowania seksualnego jest spektakularnie  aberracyjnym i toksycznym aktem przemocy lingwistycznej, celującym w upowszechnienie normy reglamentującej mowę (semiozę) seksu. Samo użycie słowa „seks” wywołuje w umysłach skojarzenia seksualne. Zatem według propozycji Moniki Płatek, nie wolno  używać tego słowa w publicznych sytuacjach komunikacyjnych, jeśli nie chcemy być posądzeni o molestowanie seksualne kobiet. Polskie feministki chcą zakazać publicznej ekspresji seksualnej. Czy tylko mężczyznom? Czy również kobietom?

Znalezione obrazy dla zapytania monika Płatek photo
Prof. Monika Płatek obwieszczająca swoją doktrynę feministyczną (źródło: Wikimedia.Commons)
Dlaczego temat seksu ma być objęty społecznym tabu?

Seks jest czynnikiem przyczyniającym się do przeżycia orgazmu. W tym sensie seks przyczynia się do społecznej maksymalizacji wartości hedonicznych. Objęcie mowy seksu społecznym tabu skutkuje więc narzuceniem ograniczeń na praktyki życiowe celujące w kultywowanie wartości hedonicznych. Dlaczego więc feministkom zależy na ograniczaniu takich praktyk kulturowych – w szczególności rozwiązłości seksualnej kobiet i mężczyzn?

W „Państwie” Platona jest wyrażona wizja społeczeństwa, w którym sfera seksualna jest poddana całkowitej reglamentacji. Seks jest tym czynnikiem, który blokuje proces wyzwolenia się duszy od ciała (materii). Ta Platońska wizja seksualności całkowicie pozbawia wartości konsumpcyjny wymiar ludzkiej egzystencji. Doszczętnie pacyfikuje witalne żądze człowieka. Jaki więc interes mają realizować feministyczne apele, których skutkiem ma być strach przed ujawnianiem witalnych żądz seksualnych?

Kobieta odarta ze swojego zmysłowego ciała w publicznej narracji jawi się w percepcji męskiego instynktu seksualnego jako nieprzyjemny, wybrakowany z wartości, artefakt aktywujący postawę eskapizmu, a nawet obrzydzenia. Z punktu widzenia filozofii ewolucyjnej Dawkinsa, feministyczne apele muszą więc osłabiać procesy replikacji genetycznej, prowadząc do zablokowania procesów przyrostu naturalnego. Być może feminizm jest memem ostrzegającym przed przeludnieniem naszej planety.

Z drugiej jednak strony, feminizm dominuje wyłącznie w kulturze zachodniej i częściowo chińskiej. W świecie islamu, w którym przyrost naturalny stanowi wręcz biologiczną aberrację, jest nieobecny. Z tego punktu widzenia, feminizm służy rozprzestrzenianiu się memów kultury islamskiej – memów Koranu. Nieco paradoksalnie, przyczyniając się do „iranizacji obyczajności”, polskie feministki, na czele z prof. Płatek, służą interesom ajatollahów i imamów. Oni również kontrolują spojrzenia obywateli o podtekście erotycznym. 

Polskie rozwódki z dziećmi na wychowaniu są dławione przez brutalny system podatkowy

Obywatele naszego kraju, którzy zarabiają miesięcznie 67% średniej krajowej i samotnie wychowują dzieci, są na ogół rozwódkami. W podatkowych statystykach OECD ta kategoria zarobkowa egzemplifikuje najbiedniejszą warstwę społeczeństwa. W Polsce tę grupę podatkową tworzą w głównej mierze rozwódki z dziećmi, pracujące w szkołach, sklepach i urzędach. Zarabiają one około 2700-3000 złotych brutto na miesiąc.

Polska jest państwem wśród krajów OECD, w którym rozwódki z dziećmi na wychowaniu są najwyżej opodatkowane w stosunku do samotnych obywateli zarabiających miesięcznie 167% średniej krajowej. Oto, ranking państw pod względem płaconych podatków w 2016 roku przez samotne osoby (rozwódki) zarabiające 67% średnich zarobków w danym kraju i posiadających dwójkę dzieci na utrzymaniu:


1. Irlandia -31.55
2. Kanada -28.68
3. Nowa Zelandia -13.02
4. Australia -7.10
5. Estonia -5.40
6. Izrael -5.07
7. Słowenia -4.04
8. Luksemburg -3.76
9.  Holandia -2.83
10. Wielka Brytania -2.44
11. Szwajcaria -2.14
12. Czechy -0.5
13. Francja 1.00
14. Włochy 1.43
15. Hiszpania 1.77
16. Portugalia 2.74
17. Meksyk 3.75
18. Węgry 3.97
19. USA 5.04
20. Słowacja 5.23
21. Austria 5.85
22. Chile. 6.10
23. Dania 6.63
24. Łotwa 7.87
25. Korea Południowa 8.41
26. Finlandia 10.73
27. Norwegia 11.83
28. Szwecja 12.70
29. Japonia 13.53
30. Grecja 14.69
31.  Belgia 15.75
32. Islandia 15.85
33. Niemcy 17.62
34. Polska 17.83
35. Turcja 22.39

Jedynie tureckie rozwódki z dziećmi zarabiające 67% średniej krajowej są wyżej opodatkowane od ich polskich odpowiedniczek. W dwunastu krajach OECD, rozwódkom samotnie wychowującym dwójkę dzieci państwo dopłaca do ich pensji, zamiast im zabierać podatek. Różnica stopy podatków pomiędzy polskimi, biednymi rozwódkami wychowującymi samotnie dzieci a polskimi singlami zarabiającymi 167% średniej krajowej stanowi aberrację na skalę światową. 

Dlaczego polskie feministki nie walczą o ulgi fiskalne dla polskich rozwódek z dziećmi na wychowaniu? Dlaczego Monika Płatek nie przejmuje się losem rozwiedzionych nauczycielek z dziećmi na wychowaniu płacących skandalicznie wysokie podatki, lamentując histerycznie nad męskimi spojrzeniami z podtekstem erotycznym? Czy polskie feministki zwariowały?   

500+ nie jest ulgą podatkową. Jest toksycznym narzędziem pogłębiającym nierówności finansowe

Argument, iż polskie rozwódki z dziećmi na wychowaniu, otrzymują benefity w ramach programu 500+, jest bezczelną manipulacją. Te same benefity otrzymują kobiety zarabiające 167% średniej krajowej i mające mężów zarabiających jeszcze więcej.

Rozwiedziona nauczycielka z dwójką dzieci, otrzymująca na każde ze swoich pociech 500+, musi je wychowywać, posiadając do dyspozycji około 1000 złotych miesięcznie na każde z nich. Żona katolickiego posła posiada do dyspozycji  dzięki 500+  co najmniej 2000 złotych miesięcznie na wychowanie swoich latorośli. Żadne dziecko, które wychowuje się za 1000 złotych miesięcznie, nie ma statystycznie żadnych szans na konkurowanie na rynku pracy w dorosłym wieku ze swoim rówieśnikiem wychowującym się za 2000 złotych miesięcznie.

Likwidowanie nierówności finansowych w wychowywaniu dzieci samotnych kobiet i żonatych feministek, rozpaczających z powodu erotycznych spojrzeń mężczyzn, polega na eliminowaniu różnic w nakładach finansowych na wychowywanie dzieci. Dlaczego Monika Płatek nie awanturuje się o likwidację podatków od dochodów kobiet samotnie wychowujących dzieci? We Francji płacą one podatek w wysokości 1%, zaś czeskie rozwódki z dwójką dzieci i zarabiające 67% średniej krajowej otrzymują od państwa za swój trud 50 groszy od każdej zarobionej stówki.  

 ***
Wojciech Krysztofiak - autor prac naukowych w czasopismach : „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations of Science”; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute; członek The Rationalist International




2 komentarze:

  1. Polskie feministki już dawno się skompromitowały. Niestety, trzeba powiedzieć wprost - że ich poglądy często są błędne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polskie feministki powinny przestać się czegokolwiek domagać i rozpocząć kampanię na rzecz sensownych rzeczy. Czasami ludziom uderzają dziwne rzeczy do głowy.

    OdpowiedzUsuń