TEKST Z DNIA 01.07.2013 ROKU
Mówienie o „zbrodni Powstania Warszawskiego” uwyraźnia i uwydatnia treść frazy „polskie obozy koncentracyjne”: Jesteśmy oprawcami nie tylko Żydów, ale także samych siebie. Zaordynowana więc publiczności interpretacja Powstania jako zbrodni ma na celu dekonstrukcję fundamentalnych idei w europejskiej narracji historycznej. „Oszustwo Solidarności i Lecha Wałęsy”, „oszustwo Powstania Warszawskiego” ze skojarzoną frazą „polskie obozy koncentracyjne” w obiegu publicznym pacyfikują nas doszczętnie. Skoro nasze wszystkie bitwy, z których byliśmy dumni, były oszustwem, to czy w przyszłości warto się bić o wartości? Ale czy w kraju bez buntowników, piewców wolności, z pokornymi niewolnikami, „psami ogrodnika” da się żyć?
Społeczeństwa tworzą sobie rozmaite mity – narracje na temat swojej przeszłości, ekstremalnie nasycone ładunkiem aksjologicznym. W mitycznych narracjach tworzą się toposy historyczne, dzięki którym interpretujemy fakty z przeszłości, konstruujemy wzorce zachowań na przyszłość. Mity, w szczególności historyczno-polityczne, są memami dostarczającymi społecznych, politycznych wzorców behawioralnych. Społeczeństwa bez swoich mitów nie są w stanie wykrzesać z siebie zbiorowego zachowania w obronie lub kreacji wartości wspólnotowych. Atrofia mitu społecznego jest synonimem rozpadu społeczeństwa.
Powstanie Warszawskie jako mit
Dzieje społeczeństwa polskiego w ostatnich 200 latach można zinterpretować jako nieustanną walkę o niepodległość. W XX wieku okres naszej niepodległej państwowości można obliczać na 31 lat (21 lat okresu międzywojennego i ostatnie 10 lat XX wieku). 100% naszych dziejów politycznych w XIX wieku i 70% w XX wieku przypada więc na czas, w którym jako społeczeństwo byliśmy politycznie zniewoleni; nie posiadaliśmy własnej podmiotowości politycznej.
Powstanie Warszawskie było tragiczną próbą obrony naszej niepodległości zarówno przed nazistowskim barbarzyństwem jak i prymitywną, równie krwiożerczą, sowietyzacją społeczeństwa. W tej próbie straciło życie 200 tysięcy osób; większość to ludność cywilna Warszawy. Klęska Powstania została zinterpretowana w dyskursie publicznym jako mesjanistyczna, romantyczna ofiara narodu na ołtarzu dziejów. Taka interpretacja została wymuszona przez romantycznego ducha naszej kultury. Do dzisiejszego dnia, dzieła Mickiewicza, Słowackiego, wiersze Norwida, a także opowiadania Sienkiewicza, Żeromskiego czy Prusa, nacechowane stygmatem romantycznego realizmu, są obowiązkowymi lekturami w polskiej szkole. W literackich światach przedstawionych naszej rodzimej literatury bijemy się o honor własny i naszych kobiet, bronimy naszego dziedzictwa i oddajemy krew za ojczyznę. Topos romantyzmu polskiego można scharakteryzować jako normę zarówno indywidualną jak i wspólnotową: bijmy się o nasze wartości. Powstanie Warszawskie jako mit dostarcza nam wzorca behawioralnego: należy bić się - bohatersko i ofiarnie - o wartości.
Wzorzec walki o wartości w dyskursie publicznym
Życie społeczne jest sceną, na której rozgrywają się rozmaite konflikty. Są one manifestacją rozmaitych procesów społecznych: zniewalania innych (aktów dominacji nad innymi) i wyzwalania się od rozmaitych pęt instytucjonalnych. U mentalnych podstaw tych konfliktów stoi rozmaitość punktów widzenia, zwykle generująca sprzeczność pomiędzy naszymi wizjami, projektami świata życia codziennego (lebenswelt). W wyniku niektórych konfliktów społeczeństwa tworzą nowe rozwiązania instytucjonalne, które na chwilę podtrzymują stan równowagi. Ustrój demokracji liberalnej stanowi taki sposób organizacji życia społecznego w konflikcie, który zabezpiecza je od przekształcenia się ich w krwawe jatki, rzezie i rozlew krwi. Wówczas społeczeństwo rozwija się. „Bijąc się o własny punkt widzenia”, kreujemy nową, kompromisową syntezę. Istotą funkcjonowania społeczeństwa otwartego jest ciągłe przekształcanie rynkowych perspektyw poznawczych stojących w relacji konfliktu.
Wzorzec walki o wartości stoi więc u podstaw rozwoju każdego społeczeństwa. Nasza zdolność i skłonność do bicia się o wartości, będąca refleksem naszych niespełnionych potrzeb, aspiracji, ambicji oraz wizji, a także traum i frustracji społecznych, jest warunkiem czynienia życia publicznego nieco bardziej znośnym. W tym sensie mit Powstania Warszawskiego, podtrzymywany w dyskursie publicznym przez szkołę i media, pobudza nasze mentalne postawy aksjologiczne. Stanowi on narzędzie kodowania w naszych umysłach wzorca walki o wspólnotowe wartości.
Pacyfizm jako wzorzec zniewalania społecznego
Społeczeństwa, które nie umieją i nie chcą bić się, znikają z mapy świata. Są ofiarami najeźdźców. Upowszechnienie się postaw pacyfistycznych w obrębie danego społeczeństwa prowadzi do jego binaryzacji, dzielącej je na grupę poddanych niewolników i garstkę panów. Taka totalitarna struktura społeczna potrafi się utrzymywać przez dziesiątki lat. Życie w niej alienuje obywateli do granic wytrzymałości psychicznej. Pacyfizm jako postawa powstrzymywania się od walki, upowszechniony na masową skalę, jest więc warunkiem totalitaryzacji społeczeństwa, w którym „spacyfikowane stado baranów” jest strzyżone przez swoich, nielicznych owczarzy.
Zniszczenie wzorców wspólnotowej walki o wartości oraz proliferacja postaw pacyfistycznych są więc celami strategicznymi dominującej grupy społecznej w danym społeczeństwie – mandarynów. Dzisiaj w mediach możemy przeczytać teksty, w których Powstanie Warszawskie jest porównywane do zbrodni, a dowódców Armii Krajowej przedstawia się jako zbrodniarzy. Teksty te nadzwyczaj silnie stygmatyzują wzorzec walki wspólnotowej; wykluczają ze społeczeństwa tych, którzy w Powstaniu upatrują bohaterstwo Polaków w obronie niepodległości.
Skoro bowiem Powstanie było zbrodnią, a Ty popierasz je, więc popierasz zbrodnię. Dla zbrodniarzy nie ma miejsca w życiu społecznym. Nie ma więc dla Ciebie miejsca
Medialna kampania przeciwko „wielkości Powstania Warszawskiego”, poprzez swoją brutalność, ma więc na celu uruchomienie procesu proliferacji postaw pacyfistycznych w interesie polskich mandarynów.
Kim są polscy mandaryni?
Około 10% społeczeństwa w naszym kraju czerpie profity finansowe z niewolniczej pracy pozostałych.http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/656262,polacy-sa-niewolnikami.html Choć odzyskaliśmy niepodległość w dziedzinie tworzenia kultury, to nadal tkwimy w binarnej strukturze ekonomicznej, dzielącej społeczeństwo na biednych (90%) i bogatych (10%). Niewolnictwo ekonomiczne w Polsce ma charakter totalitarny. Utrzymywanie przez rządzący establishment płacy minimalnej na poziomie poniżej minimum egzystencji dla trójosobowej rodziny jest najbardziej wyrazistym przejawem niewolnictwa pracowniczego w Polsce.
Nasi rodzimi mandaryni są więc grupą społeczną, której funkcją jest podtrzymywanie niewolniczej struktury biznesu w Polsce. Przedsiębiorcy, którzy płacą swoim pracownikom poniżej 2000 zł. na miesiąc, urzędnicy i policjanci, a także politycy i ich rodziny, również funkcjonariusze Kościoła Katolickiego - to środowiska, w których rodzi się zjawisko „mandarynizmu”.
Nie tylko rodzimi mandaryni są beneficjentami podtrzymywania niewolniczej struktury biznesu w Polsce. Struktura ta umożliwia również tworzenie się fortun finansowych światowego kapitału przestępczego, uwikłanego w międzynarodowe kartele polityczne. Polska jest nie tylko europejską „pralnią kasy”, ale również sceną, na której swoje role teatralne rozgrywa Putin i jego gazowo-naftowy kartel Gazprom. Nasz kraj jest przestrzenią geopolityczną, w której toczy się wojna o „tani przerzut gazu i nafty z Rosji” do Europy. W interesie zwycięstwa Putina w tej wojnie jest utrzymywanie „pacyfistycznego status quo” w społeczeństwie polskim. Pacyfizm bowiem stępia nasze anty-rosyjskie postawy, które utrudniają infiltrację kraju przez rosyjskie służby specjalne.
„Zbrodnia Powstania Warszawskiego” i „polskie obozy koncentracyjne”
Od co najmniej dziesięciu lat w centralnych mediach zachodnich (niemieckich i amerykańskich) można niejednokrotnie przeczytać frazę „polskie obozy koncentracyjne”. Polskie służby dyplomatyczne na ogół protestują przed tego rodzaju praktykami. Wynik tych protestów jest marny; fraza jest dalej powielana. Bez wątpienia, medialne procesy jej replikacji świadczą o ich strategicznej celowości. Celem ma być wymazanie ze świadomości społecznej mieszkańców zachodniego świata traumy po niemieckim faszyzmie. Pamięć zbiorowa o niemieckich zbrodniach utrzymuje się bowiem w dwóch dziejowych toposach: holocauście Żydów i w tragedii narodu polskiego. „Polskie obozy koncentracyjne” jako frazeologizm presuponuje treść, zgodnie z którą Polacy są oprawcami Żydów.
Mówienie o „zbrodni Powstania Warszawskiego” uwyraźnia i uwydatnia więc treść frazy „polskie obozy koncentracyjne”: Jesteśmy oprawcami nie tylko Żydów, ale także samych siebie. Zaordynowana więc publiczności interpretacja Powstania jako zbrodni ma na celu dekonstrukcję fundamentalnych idei w europejskiej narracji historycznej. Podstawowa oś fabularna tej narracji sprowadza się do schematu: Niemcy – mordercy; Żydzi, Polacy i Europejczycy – ofiary. W czyim interesie jest jego dekonstrukcja?
Z pewnością obywatele najpotężniejszego państwa w Europie nie chcą być postrzegani jako dziedzice brutalnych morderców. Mem niemieckiej zbrodni przeciwko ludzkości blokuje polityczne procesy integracyjne w Unii. Ponieważ głównym wehikułem tego memu jest polska kultura, należy ją zdekonstruować historycznie. Narzędziami tego zaprogramowanego procesu jest, między innymi, „frazeologizowanie” takich zwrotów, jak „zbrodnia Powstania Warszawskiego” i „polskie obozy koncentracyjne”.
Sukcesem tej strategii dekonstrukcyjnej jest wymazanie ze świadomości społecznej Polaków wzorca walki o wartości i proliferacja pacyfizmu. To dokonuje się od wielu lat. Pierwszym przejawem takiej praktyki dekonstrukcyjnej był akt zdezawuowania „historycznego pomnika Lecha Wałęsy”, dokonany przez funkcjonariuszy PiS. Kaczyńskiego opowieści o „Bolku” oraz o komunistycznym spisku w Magdalence wprowadziły w dyskurs publiczny wątek oszustwa historiograficznego.
Morał
„Oszustwo Solidarności i Lecha Wałęsy”, „oszustwo Powstania Warszawskiego” ze skojarzoną frazą „polskie obozy koncentracyjne” w obiegu publicznym pacyfikują nas doszczętnie. Skoro nasze wszystkie bitwy, z których byliśmy dumni, były oszustwem, to czy w przyszłości warto się bić o wartości? Ale czy w kraju bez buntowników, piewców wolności, z pokornymi niewolnikami, „psami ogrodnika” da się żyć?
Apeluję. Bijmy się z tymi, którzy plują na Powstanie Warszawskie, na Lecha Wałęsę, na Okrągły Stół !!! Nie dajmy sobie zdekonstruować – przez postmodernistycznych lewaków i faszystów; przez mandarynów zasilających rzesze lumpeninteligencji - naszych symboli wolności.
***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz