Przed jesiennymi wyborami
parlamentarnymi w Niemczech w 2017 roku, zamachy terrorystyczne w Europie,
dokonywane przez islamskich bojówkarzy, stają się niemal „chlebem powszednim”. Rozjeżdżanie
turystów przez samochody w zatłoczonych ulicach w Barcelonie i atak
marokańskiego nożownika na przechodniów w Turku w Finlandii są przykładami
kolejnej fali siania islamskiego terroru w Europie. Na tym tle kwestia
przyjmowania w Europie imigrantów z Azji i Afryki staje się kolejny raz w 2017
roku najczęściej roztrząsanym tematem w europejskiej debacie publicznej.
Egzekucja koptów przez islamistów (źródło: quora.com) |
Islamski
terroryzm nie jest wynikiem procesów migracyjnych
Zamachowcy islamscy są na
ogół obywatelami państw europejskich. Wielu z nich urodziło się w Europie.
Pośród terrorystów z trudem znajdziemy imigrantów z Bliskiego Wschodu, Azji czy
z Afryki, którzy przybyli do Europy w ostatnich pięciu latach. Fakt ten
pokazuje, że fala islamskiego terroru, która przetacza się przez Europę od co
najmniej trzech lat, nie została wywołana procesami migracyjnymi.
Islamski terroryzm
posiada wyłącznie podłoże ideologiczne i jest efektem zorganizowanych działań
określonych środowisk politycznych. Można go zasadnie traktować jako formę
wojny prowadzonej przez wyznawców islamizmu (najradykalniejszej wersji islamu)
z państwami przynależącymi do jądra cywilizacji zachodniej. Każda wojna jest prowadzona w celu uzyskania
łupów. Nie istnieją wojny bezcelowe. Zwycięzca wojenny zgarnia określony łup w
postaci bogactw, pieniędzy lub określonego efektu rynkowego, przynoszącego mu
ogromne zyski w wyniku zwyżki cen
określonych aktywów na światowych giełdach.
W
czyim interesie jest podtrzymywanie islamskiego terroryzmu w Europie?
Państwa islamskie
istnieją wyłącznie dzięki sprzedaży ropy i gazu. Im ceny tych kopalin
energetycznych osiągają wyższe poziomy na rynkach finansowych, tym zyski dla
państw islamskich są wyższe. Zyski te pozwalają
elitom islamskim (w głównej mierze kapłanom zarówno szyickim jak i sunnickim)
w państwach arabskich oraz w Iranie na
utrzymanie swojej władzy. Utrzymujący się od ostatnich kilku dziesięcioleci
wysoki przyrost naturalny wśród muzułmanów
wymusza na islamskiej klasie rządzącej działania gwałtownego podnoszenia
zysków finansowych, aby swoim zniewolonym wyznawcom dać „chleba i religijnych
igrzysk”.
Terroryzm islamski w
Europie, Afryce i w Azji prędzej czy później doprowadzi do podniesienia popytu
na ropę naftową. Strategie geopolityczne wymuszą na gremiach politycznych w
Europie decyzje o zwiększeniu poziomu magazynowania ropy i gazu na wypadek
ewentualnej wojny. Proces ten zostanie uruchomiony wtedy, gdy islamski terroryzm przekształci się w systematyczne działania islamskiej partyzantki
miejskiej oraz gdy islamskie działania partyzanckie w Afryce przemienią się w regularne
wojny z rządami takich, państw jak Nigeria, Niger, Mali czy Czad. Wzmocnieniem tego procesu będzie również powrót Iranu do realizacji planu produkcji własnej bomby atomowej.
Nie tylko państwa
islamskie korzystają z wysokich cen ropy naftowej. Rosyjskie imperium również
istnieje dzięki handlowi ropą i gazem. Doświadczenie historyczne Rosji pokazuje,
iż lepiej nie igrać oligarchom z głodem zbuntowanego ludu Petersburga i Moskwy.
Im większa więc liczba aktów islamskiego terroru w Europie, tym lepiej dla
Putina.
Wygenerowany konflikt na
Ukrainie posiada wyłącznie jedną funkcję: zmuszenie Unii Europejskiej do zwiększenia
nakładów na uzbrojenie i w konsekwencji podniesienie popytu na ropę i gaz.
Jeśli w najbliższych dwóch latach ceny ropy naftowej nie poszybują w kierunku
poziomu 100 dolarów za baryłkę, przekształcenie wojny hybrydowej w Doniecku w
inwazję Rosji na Ukrainę (być może wraz z Polską) będzie prawie pewne.
http://krysztofiak-wojciech.blogspot.com/2017/08/prezydent-duda-skarci-macierewicza-i.html (tu czytelnik znajdzie szkic planu ewentualnej napaści Rosji i Polski na Ukrainę)
Islamski terroryzm w
Europie oraz wojna na Ukrainie stanowią dwa różne oblicza jednej i tej samej
operacji geopolitycznej: wojennej gry na zwyżkę cen ropy i gazu.
Społeczne
podłoże islamskiego terroryzmu
Aktów terroru nie
dokonują ani imamowie ani ajatollahowie. Terrorystami są niewykształceni i ideologicznie wyprani
młodzi Arabowie wywodzący się z wielkomiejskich środowisk Europy. Terrorysta
wie, że decydując się na akt terroru, zostanie zastrzelony lub zmuszony do
popełnienia samobójstwa. Akt terroru wymaga więc mentalnej samodeterminacji.
Spełniając wstępne warunki brzegowe, umysł terrorysty musi więc najpierw zostać poddany treningowi „ideologicznego prania mózgu”. Tym warunkiem brzegowym,
wskazującym na podatność do zaangażowania się w terroryzm w imię Allaha, jest
poczucie wykluczenia, bycia obywatelem drugiej kategorii.
Muzułmanie mieszkający w
Europie tworzą swoje enklawy lub getta. Mieszkają razem w tych samych
osiedlach, ich dzieci uczęszczają do tych samych kiepskich szkół, zakładają
wyłącznie między sobą rodziny oraz uczestniczą w tych samych organizacjach
islamskich. Mechanizm funkcjonowania muzułmanów w Europie jest „nastawiony” na
reprodukcję ich wzorców kulturowych, które są antyliberalne, antygenderowe i
klerykalne. Zderzanie się islamskiej formacji kulturowej z liberalnymi,
świeckimi, racjonalistycznymi, genderowymi wartościami uruchamia procesy kulturowej stygmatyzacji muzułamnów manifestujacych islamskie wartości. Tym samym muzułmanie doznają poczucia dyskryminacji. To zaś rodzi postawy buntu wobec wartości
cywilizacji zachodniej. Sfrustrowany
umysł muzułmanina staje się podatny na „koraniczne ukąszenie”, na dżihad.
Dlaczego
Angela Merkel promuje przyjmowanie islamskich migrantów w Europie?
Fakt wywierania przez
Merkel presji na państwa Unii Europejskiej, aby przyjmowały one ochoczo
imigrantów muzułmańskich, nie może zostać wyjaśniony poprzez proste
stwierdzenie, iż niemiecki rząd chce pomagać migrantom, gdyż kieruje się
zasadami humanitaryzmu i wartością „miłości bliźniego swego”. W polityce
niestety miłości nie ma. Uprawianie polityki jest najstarszym zawodem świata i
z tej racji w polityce nie łatwo jest znaleźć „uczucie”.
Angela Merkel ukrywa swoje intencje |
Niemiecka presja w
kwestii przyjmowania muzułmańskich migrantów wywołuje napięcia polityczne wśród
obywateli Unii Europejskiej. Reakcją antyislamskich, prawicowych oraz
nacjonalistycznych środowisk na politykę promocji muzułmańskiej migracji jest
wzrost antyunijnych postaw wśród obywateli Europy. Dlatego też strategię
polityczną rządu Angeli Merkel w kwestii migracji można interpretować jako
perfidny i cyniczny plan niszczenia Unii Europejskiej.
Skoro bowiem przyjmowanie
uchodźców wznieca antyunijne postawy, to w interesie utrzymywania
proeuropejskich postaw wśród obywateli UE jest zablokowanie uchodźczej fali,
która zalewa Europę od wielu lat. Forsowanie w Brukseli planów relokacji
migrantów oraz brak finansowo-militarnego wspierania przez Niemcy i Francję
decyzji o blokadzie Morza Śródziemnego można potraktować jako wyraz celowego
działania na rzecz dezintegracji społecznej Wspólnoty Europejskiej poprzez wzniecanie
antyintegracyjnej atmosfery w przestrzeni dyskursu politycznego, stanowiącej
mentalną bazę dla procesów tworzenia się nacjonalistycznych ruchów społecznych.
Czy
Merkel działa w interesie Putina?
Poprzednik obecnej
kanclerz Niemiec, Gerhard Schroeder był oskarżany o działania na rzecz
rosyjskiego interesu. Obecnie zajmuje kierownicze stanowiska w rosyjskich
spółkach naftowo-gazowych. Nie ma najmniejszych wątpliwości, iż niemieckie
środowiska polityczne są infiltrowane przez rosyjską agenturę. Najbardziej ostrzy krytycy polityki
niemieckiej powiadają, że połowa Bundestagu to wnuki bolszewickich gwałcicieli
z okresu II Wojny Światowej. Niemiecka polityka jest więc naznaczona traumą
„sowieckiego gwałtu”. Mówiąc nieco metaforycznie, ministrowie niemieckiego
rządu zostali dotknięci syndromem sztokholmskim.
Skoro w interesie Putina
jest dezintegracja Europy, to działania Merkel, promujące muzułmańską migrację
i w konsekwencji pośrednio wzmacniające postawy nacjonalistyczne wśród
obywateli Europy, można ocenić jako realizujące agenturalną strategię Putina.
Za zasłoną dymną wartości humanitarnych może więc kryć się cyniczny i perfidny
plan blokowania procesów integracyjnych w Europie.
Przyjmowanie milionów
islamskich migrantów z Afryki i Azji prowadzi do zdecydowanego pogłębienia się
procesów „enklawizacji” tej grupy etniczno-religijnej. To zaś z kolei wzmacnia
stopień łatwości pozyskiwania rekrutów islamskich do grup terrorystycznych. Przekształcanie
się islamskiego terroryzmu w zjawisko islamskiej partyzantki miejskiej wywoła
wśród etnicznych Europejczyków reakcje przemocy wobec muzułmańskiej
mniejszości. Mechanizm podpalenia europejskich miast nie jest trudny do
zaprojektowania. Czy Merkel właśnie projektuje go na zlecenie Putina?
W
ostatecznym rozrachunku „miksowanie się kultur” jest korzystne
Zgodnie z koncepcją
społeczeństwa otwartego, stopień racjonalności ludzkości wzrasta wraz ze
wzrostem dynamiki procesów „mieszania się” paradygmatów kulturowych (stylów
życia, systemów wartości, perspektyw światopoglądowych i sposobów opisu
doświadczenia życiowego). Mówiąc metaforycznie, wśród psów najmądrzejsze są
kundle, a nie „rasowce”. Otwarta wymiana genów w obrębie danego gatunku
zwiększa jego adaptacyjność środowiskową. Podobnie, im szybciej mieszają się
kulturowe memy, produkowane przez różne społeczeństwa, tym stopień
adaptacyjności kulturowej mieszających się społeczeństw jest wyższy. A to oznacza,
że wzrasta ich racjonalność. Małżeństwo „katolika z katolikiem” jest mniej
twórcze od małżeństwa „wyznawcy Rydzyka z wyznawcą Chomeiniego”.
Wyobraźcie sobie,że Ajatollah Chomeini jest mężem Krystyny Pawłowicz |
Geopolityczna gra „w
mieszanie się międzykulturowe” nie musi jednak przynieść zamierzonego efektu.
Choć memy kulturowe lubią się mieszać, to jednak lubią również zwalczać się.
Podobnie jak wirusy. Niektóre żyją w symbiozie z anektowanymi przez nie
organizmami, a inne – doprowadzają je do śmierci.
Procesy „enklawizacji”
grup społecznych są właśnie tym, co blokuje mechanizm przenikania się konkurencyjnych formacji
kulturowych. Zaproszenie muzułamnina do domu „prawdziwego Polaka” nie musi więc
wcale zakończyć się natychmiast „ślubem wyznawcy Chomeiniego z czcicielką Matki
Boskiej Częstochowskiej”. Ameryka potrzebowała ponad 150 lat od momentu
zniesienia niewolnictwa, aby fakty mieszanych rasowo i klasowo małżeństw nie budziły
kontrowersyjnego zdziwienia i stygmatyzacyjnych odruchów wśród publiki.
Puenta:
jak poradzić sobie z procesami migracyjnymi dla zdrowia zjednoczonej Europy?
W pierwszym rzędzie
należy zneutralizować niemiecki dyktat w kwestii rozwiązywania problemu
migracyjnego. Polityka Merkel nie blokuje bowiem napływu migrantów do Europy. Odsunięcie Merkel od władzy nie rozwiązuje niestety problemu.
Równocześnie należy powołać
europejskie oddziały morskie, uszczelniające śródziemnomorski szlak przerzutowy.
Wojskowe okręty powinny permanentnie monitorować afrykański brzeg w Maroku,
Algierii, Libii i Egipcie. Europa musi podjąć wysiłek finansowy, aby stworzyć „policję
migracyjną”, zdolną do działań operacyjnych na morzu przy afrykańskim brzegu.
Samo zablokowanie
migracji nie rozwiąże problemu terroryzmu. To zjawisko powstaje w muzułmańskich
gettach i enklawach europejskich miast. Dlatego potrzebne jest opracowanie
planu „deenklawizacji” środowisk migracyjnych. Rdzeniem tej strategii powninna
być „deislamizacja” muzułmanów.
Uchodźców, którzy
przybyli do Europy w ostatnich kilku latach, należy „prześwietlić”. Tym, którzy
nie są w stanie samodzielnie zorganizować swojego życia (nie mają rodziny w
Europie, nie posiadają kompetencji zawodowych), należy najzwyczajniej pomóc.
Muzułmanów podejrzanych o działania terrorystyczne należy odesłać do krajów
pochodzenia.