poniedziałek, 18 września 2017

NARODOWY KONGRES NAUKI POCZĄTKIEM PISOWSKIEGO ZAMACHU NA AUTONOMIĘ UNIWERSYTETÓW. CZY POWSTANIE AKADEMICKI KOMITET STRAJKOWY?

Prof. Tadeusz Gadacz, kierownik Katedry Filozofii w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, na swojej stronie na Facebooku ujawnił polityczne intencje projektowanej, pisowskiej reformy systemu szkolnictwa wyższego. Napisał:

Jak się obawiałem, ustawa likwiduje autonomię uczelni. O uczelni będzie decydował już nie rektor i senat, lecz rada uczelni. Ma na nią składać się 7 lub 9 członków plus przewodniczący samorządu studenckiego. Ponad 50% składu rady mają stanowić osoby spoza uczelni. Przewodniczącym rady ma także zostać osoba spoza uczelni. Do zadań rady ma należeć: uchwalanie statutu uczelni, jej strategii, nadzór nad gospodarką finansową i zarządzaniem uczelnią, wskazywanie kandydatów na rektora. Wskazany przez radę rektor będzie podlegał w zasadzie decyzjom rady, natomiast rola senatu będzie głównie opiniująca. Co prawda to rolą senatu ma być powoływanie i odwoływanie członków rady uczelni. Na tym jednak akcie autonomii kończy się autonomia uczelni i wybranego przez nią senatu. Senat w sposób autonomiczny aktem wyboru rady pozbawi się autonomii. Wszystko zależeć będzie od tego jakich członków rady senat wybierze i w oparciu o jakie przepisy będzie ich mógł odwołać. Zapis w ustawie o radzie jest w moim przekonaniu koniem trojańskim, który możne zostać wykorzystany do manipulowania składem rady, tym bardziej, gdy to właśnie rada będzie proponowała rektora. Sama zaś będzie pozbawiona kontroli. Istotne jest nie tylko samo prawne narzędzie, ale także w czyich ono jest rękach. 

Kto będzie kontrolował rady uczelniane?

Reforma Gowina celuje w stworzenie nowej „czapy biurokratycznej” nad polskimi uniwersytetami, mianowicie - rady uczelniane. W zamierzeniach twórców reformy mają one sprawować nadzór nad zarządzaniem uczelniami. Najistotniejszym składnikiem akademickiego zarządzania uniwersytetem jest zatrudnianie i zwalnianie pracowników naukowych. Funkcją takich zewnętrznych rad uczelnianych będzie więc nadzór nad polityką kadrową rektorów. Rady będą mogły rozliczać rektorów z ich decyzji o zwolnieniach i zatrudnieniu nowych pracowników.  Ich funkcją będzie wymuszanie „czystek personalnych” w polskich uczelniach. Będą mogły one również blokować zatrudnianie w uniwersytetach anty-systemowych intelektualistów.

W 50% rady uczelniane mają składać się z osób nie mających niczego wspólnego z uprawianiem nauki. Dotychczas niezbyt wiele mówi się o procedurze desygnowania kandydatów na członków rad uczelnianych. Można jednak założyć, że kandydatów będą wskazywać organizacje społeczne, a więc, np. kościoły, stowarzyszenia religijne, przybudówki partyjne, organizacje ze świata biznesu i inne tego typu podmioty. Rady uczelniane będą więc instytucjami politycznymi i ich nadzór nad zarządzaniem uniwersytetem będzie sprowadzał się do reprezentowania w środowisku akademickim dominującej w danym okresie „linii politycznej”. W Polsce tą obowiązującą linią polityczną jest  obecnie katolicka nauka społeczna, szczególnie w wersji Jana Pawła II. Czy więc centra kontroli rad uczelnianych będą zlokalizowane w kuriach biskupich?

Czy tak będą wyglądały centra kontroli pisowskich rad uczelnianych?


W zakresie nauk ścisłych i przyrodoznawstwa, polskie szkolnictwo prezentuje poziom światowy

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pisowskiego rządu kreuje - od momentu zdobycia władzy przez PiS - wizerunek upadku polskiego systemu akademickiego. Ta kampania stanowi manipulację polityczną, której celem jest uzasadnienie wprowadzenia nowych regulacji prawnych, umożliwiających rządowi przeprowadzenie czystek  w uniwersytetach.

We wszystkich poważnych rankingach scjentometrycznych, nasze dokonania naukowe w zakresie nauk ścisłych i przyrodoznawstwa  plasują nas w światowej czołówce. Na ogół zajmujemy w rankingach w wymienionych dyscyplinach miejsca od 10-tego do 15-go. Należymy do światowej czołówki w dziedzinie dyscyplin matematyczno-logicznych, w astronomii, chemii, weterynarii. Bijemy się o miejsce w pierwszej dziesiątce w zakresie dyscyplin informatycznych i fizykalnych. Polscy matematycy, logicy, chemicy, fizycy i weterynarze nie potrzebują żadnej reformy, lecz jedynie gotówki do kieszeni w charakterze wynagrodzenia za osiągane wyniki. Ale tego reforma Gowina niestety nie przewiduje.

W dziedzinie humanistyki i nauk społecznych, polskie szkolnictwo wyższe prezentuje żałosny poziom

Z wyjątkiem filozofii, lingwistyki, literaturoznawstwa oraz psychologii poznawczej, polska humanistyka i nauki społeczne funkcjonują na obrzeżach światowego rynku naukowego. Poziom uprawiania pedagogiki i nauk prawnych sytuuje nas w rankingach na pozycjach razem z takimi, państwami, jak: Botswana, Jamajka, Mauritius czy Vanuatu oraz Fidżi.

Koncepcja reformy systemu akademickiego Gowina w żaden sposób nie poprawi naszej pozycji w światowych rankingach w dziedzinie humanistyki i nauk społecznych. Żadne rady uczelniane nie wpłyną na profesorów pedagogiki czy nauk prawnych, aby zaczęli po trzydziestu latach swojej pracy uniwersyteckiej publikować artykuły naukowe w czasopismach z najważniejszych, światowych baz naukowych: Web of Knowledge oraz Scopus. Po prostu nie są w stanie z racji swoich niskich kompetencji naukotwórczych przy ogromnej konkurencji rynkowej.

Jak więc zreformować polską humanistykę i nauki społeczne?

Uprawianie humanistyki oraz nauk społecznych nie wymaga zasadniczo milionowych nakładów na aparaturę badawczą. Humaniści i przedstawiciele nauk społecznych potrzebują jedynie weny twórczej, aby pisać artykuły naukowe na najwyższym, światowym poziomie. Wena - jak wiadomo -  przychodzi do inteligentnego człowieka wraz z przyrostem zawartości jego portfela. Im więcej naukowiec otrzymuje kasy, tym bardziej mu się chce. Nie potrzeba żadnych badań naukowych, aby potwierdzić tę prostą, życiową maksymę.

Przypisanie pracownikom naukowym rankingu publikacyjnego (na racjonalnych zasadach) i uzależnienie ich wynagrodzenia od tego, w której lidze pracownik występuje, w bardzo szybkim czasie przyniesie zauważalne efekty publikacyjne. Innymi słowy, trzeba zablokować proces produkcji makulatury humanistycznej i zacząć kreować „arystokrację naukową”, solidnie wynagradzaną (lepiej niż posłowie i ministrowie) we wszystkich dziedzinach wiedzy.

Osobista puenta

U progu swojej kariery naukowej, jeszcze jako magister filozofii, opublikowałem dwa artykuły naukowe w renomowanych czasopismach Listy Filadelfijskiej: Husserl Studies oraz Synthese. Teksty te (z wczesnych lat 90-tych XX wieku) są do dnia dzisiejszego cytowane  (nawet w tzw. handbookach czy encyklopediach). Poza przyjemnością statusu „wschodzącej gwiazdy filozofii polskiej”, żadnych profitów finansowych nie otrzymałem. Zająłem się więc biznesem (trenowaniem agentów ubezpieczeniowych, marketingiem prasowym, hurtową sprzedażą płyt kartonowo-gipsowych i materiałów budowlanych, opracowywaniem strategii reklamowych i polityką), aby mieć kasę na edukację w najlepszych szkołach w Polsce moich dwóch córek. To się opłaciło, gdyż dzisiaj są wymieniane w książkach, wydawanych przez PWN, jako kobiety globalne, które osiągnęły sukces zawodowy w Dolinie Krzemowej.

Przez ponad 7 lat nie zajmowałem się nauką, choć publikowałem teksty, które napisałem wcześniej. Wszystkie tytuły naukowe realizowałem jednak w ustawowych terminach. Powróciłem do czynnego zajmowania się humanistyką dopiero wtedy, gdy prof. Jan Woleński z Uniwersytetu Jagiellońskiego (najbardziej znany na świecie, współczesny, polski filozof) zaprosił mnie do udziału w wydarzeniu w Paryżu z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. 

Obecnie pracuję naukowo na „pół gwizdka”. Wolę uprawiać hobby blogerskie (napisałem od 2013 roku ponad 1000 tekstów blogerskich), gdyż otrzymuję od swoich czytelników przyjemne wyrazy uznania, a od adwersarzy bawiącą mnie krytykę i ogólnopolski hejt na niemal wszystkich najważniejszych prawicowych portalach w Internecie.

Zamiast zabawy na rynku medialnym mógłbym jednak poświęcić się „bez reszty” uprawianiu nauki. Ale po co? Nie skutkuje to bowiem oczekiwanymi profitami finansowymi. Gdybym wiedział, że opublikowanie artykułu naukowego w renomowanym czasopiśmie podnosi moją pensję akademicką o 200 zł. miesięcznie do końca życia, to z pewnością opublikowałbym ich dzisiaj około 50-ciu. Ale tak niestety nie jest. Takich artykułów mam około 20-tu (żeby kato-prawica nie zarzucała mi lenistwa), podczas gdy większość belwederskich profesorów-humanistów nie ma ani jednego.

Co jest przyjemniejsze: napisać w pół godziny tekst blogerski dla 40 tysięcy czytelników, czy artykuł filozoficzny dla 20 ważnych na świecie filozofów, pisząc go rok? Oczywiście, w obu wypadkach nie ma żadnych profitów finansowych.

Morał

Reforma Gowina, jeśli ma rzeczywiście naprawiać polską humanistykę, powinna stwarzać warunki motywacyjne dla humanistów, aby im finansowo opłacało się publikowanie swoich tekstów w przestrzeni międzynarodowej. 

Poważna praca naukowa, nawet w dziedzinach humanistycznych, wymaga talentu, inwencji i czasu na lekturę. Trzeba być naprawdę cholernie dobrym i bystrym naukowcem, aby ulokować swój tekst w czasopiśmie międzynarodowym, w którym na 100 nadesłanych tekstów z całego świata jedynie 5 redaktorzy przyjmują do publikacji. Reguły konkurencji w światowej humanistyce wycinają słabych. Musisz być lepszy od co najmniej 90 humanistów pochodzących z całego świata (w swoich krajach najlepszych), aby zaistnieć międzynarodowo. Tylko nieliczni wariaci podejmują takie wyzwanie konkurencyjne za darmo. Ja się do nich umiarkowanie zaliczam, ale w miarę upływu lat stawiam sobie pytanie: po ciul (w rzeczywistości używam normalnego, męskiego słowa w tym kontekście) mi te punkty?
Jak zamienić punkty na walutę?


Czy więc Gowin zamieni moje punkty na dolary w wyniku reformy? Jak na razie, robi ze mnie idiotę i każe mi tyrać na punkty zamiast na walutę. Naukowcy są osobami inteligentnymi i zawsze są w stanie rozpoznać to, czy politycy robią z nich idiotów. Reforma Gowina może zmusić ich do zorganizowania Akademickiego Komitetu Strajkowego. Strajki profesorów na uczelniach mogą doprowadzić do upadku pisowskiego rządu. 
    
***    

Wojciech Krysztofiak - autor prac naukowych w czasopismach : „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations of Science”; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute; członek The Rationalist International

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz