Prof. Tadeusz Gadacz,
kierownik Katedry Filozofii w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, na swojej stronie na Facebooku ujawnił
polityczne intencje projektowanej, pisowskiej reformy systemu szkolnictwa wyższego. Napisał:
Jak się obawiałem, ustawa likwiduje autonomię uczelni. O uczelni będzie
decydował już nie rektor i senat, lecz rada uczelni. Ma na nią składać się 7
lub 9 członków plus przewodniczący samorządu studenckiego. Ponad 50% składu
rady mają stanowić osoby spoza uczelni. Przewodniczącym rady ma także zostać
osoba spoza uczelni. Do zadań rady ma należeć: uchwalanie statutu uczelni, jej strategii, nadzór nad gospodarką finansową i zarządzaniem uczelnią,
wskazywanie kandydatów na rektora. Wskazany przez radę rektor będzie podlegał w
zasadzie decyzjom rady, natomiast rola senatu będzie głównie opiniująca. Co
prawda to rolą senatu ma być powoływanie i odwoływanie członków rady uczelni.
Na tym jednak akcie autonomii kończy się autonomia uczelni i wybranego przez
nią senatu. Senat w sposób autonomiczny aktem wyboru rady pozbawi się
autonomii. Wszystko zależeć będzie od tego jakich członków rady senat wybierze
i w oparciu o jakie przepisy będzie ich mógł odwołać. Zapis w ustawie o radzie
jest w moim przekonaniu koniem trojańskim, który możne zostać wykorzystany do
manipulowania składem rady, tym bardziej, gdy to właśnie rada będzie
proponowała rektora. Sama zaś będzie pozbawiona kontroli. Istotne jest nie
tylko samo prawne narzędzie, ale także w czyich ono jest rękach.
Kto
będzie kontrolował rady uczelniane?
Reforma Gowina celuje w stworzenie nowej „czapy
biurokratycznej” nad polskimi uniwersytetami, mianowicie - rady uczelniane. W zamierzeniach twórców
reformy mają one sprawować nadzór nad zarządzaniem uczelniami. Najistotniejszym
składnikiem akademickiego zarządzania uniwersytetem jest zatrudnianie i
zwalnianie pracowników naukowych. Funkcją takich zewnętrznych rad uczelnianych
będzie więc nadzór nad polityką kadrową rektorów. Rady będą mogły rozliczać
rektorów z ich decyzji o zwolnieniach i zatrudnieniu nowych pracowników. Ich funkcją będzie wymuszanie „czystek
personalnych” w polskich uczelniach. Będą mogły one również blokować
zatrudnianie w uniwersytetach anty-systemowych intelektualistów.
W 50% rady uczelniane mają składać się z osób
nie mających niczego wspólnego z uprawianiem nauki. Dotychczas niezbyt wiele
mówi się o procedurze desygnowania kandydatów na członków rad uczelnianych.
Można jednak założyć, że kandydatów będą wskazywać organizacje społeczne, a
więc, np. kościoły, stowarzyszenia religijne, przybudówki partyjne, organizacje
ze świata biznesu i inne tego typu podmioty. Rady uczelniane będą więc
instytucjami politycznymi i ich nadzór nad zarządzaniem uniwersytetem będzie sprowadzał
się do reprezentowania w środowisku akademickim dominującej w danym okresie „linii politycznej”. W
Polsce tą obowiązującą linią polityczną jest obecnie katolicka nauka społeczna, szczególnie w wersji Jana Pawła II. Czy
więc centra kontroli rad uczelnianych będą zlokalizowane w kuriach biskupich?
Czy tak będą wyglądały centra kontroli pisowskich rad uczelnianych? |
W
zakresie nauk ścisłych i przyrodoznawstwa, polskie szkolnictwo prezentuje
poziom światowy
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pisowskiego
rządu kreuje - od momentu zdobycia władzy przez PiS - wizerunek upadku
polskiego systemu akademickiego. Ta kampania stanowi manipulację polityczną,
której celem jest uzasadnienie wprowadzenia nowych regulacji prawnych, umożliwiających
rządowi przeprowadzenie czystek w
uniwersytetach.
We wszystkich poważnych rankingach
scjentometrycznych, nasze dokonania naukowe w zakresie nauk ścisłych i
przyrodoznawstwa plasują nas w światowej
czołówce. Na ogół zajmujemy w rankingach w wymienionych dyscyplinach miejsca od
10-tego do 15-go. Należymy do światowej czołówki w dziedzinie dyscyplin
matematyczno-logicznych, w astronomii, chemii, weterynarii. Bijemy się o
miejsce w pierwszej dziesiątce w zakresie dyscyplin informatycznych i
fizykalnych. Polscy matematycy, logicy, chemicy, fizycy i weterynarze nie
potrzebują żadnej reformy, lecz jedynie gotówki do kieszeni w charakterze
wynagrodzenia za osiągane wyniki. Ale tego reforma Gowina niestety nie przewiduje.
W
dziedzinie humanistyki i nauk społecznych, polskie szkolnictwo wyższe
prezentuje żałosny poziom
Z wyjątkiem filozofii, lingwistyki, literaturoznawstwa oraz psychologii
poznawczej, polska humanistyka i nauki społeczne funkcjonują na obrzeżach
światowego rynku naukowego. Poziom uprawiania pedagogiki i nauk prawnych
sytuuje nas w rankingach na pozycjach razem z takimi, państwami, jak: Botswana,
Jamajka, Mauritius czy Vanuatu oraz Fidżi.
Koncepcja reformy systemu akademickiego Gowina w żaden sposób nie
poprawi naszej pozycji w światowych rankingach w dziedzinie humanistyki i nauk społecznych.
Żadne rady uczelniane nie wpłyną na profesorów pedagogiki czy nauk prawnych,
aby zaczęli po trzydziestu latach swojej pracy uniwersyteckiej publikować
artykuły naukowe w czasopismach z najważniejszych, światowych baz naukowych:
Web of Knowledge oraz Scopus. Po prostu nie są w stanie z racji swoich niskich
kompetencji naukotwórczych przy ogromnej konkurencji rynkowej.
Jak więc zreformować polską humanistykę i nauki
społeczne?
Uprawianie humanistyki oraz nauk społecznych nie wymaga zasadniczo milionowych
nakładów na aparaturę badawczą. Humaniści i przedstawiciele nauk społecznych potrzebują
jedynie weny twórczej, aby pisać artykuły naukowe na najwyższym, światowym
poziomie. Wena - jak wiadomo - przychodzi do inteligentnego człowieka wraz z
przyrostem zawartości jego portfela. Im więcej naukowiec otrzymuje kasy, tym bardziej
mu się chce. Nie potrzeba żadnych badań naukowych, aby potwierdzić tę prostą, życiową
maksymę.
Przypisanie pracownikom naukowym rankingu publikacyjnego (na racjonalnych
zasadach) i uzależnienie ich wynagrodzenia od tego, w której lidze pracownik
występuje, w bardzo szybkim czasie przyniesie zauważalne efekty publikacyjne.
Innymi słowy, trzeba zablokować proces produkcji makulatury humanistycznej i
zacząć kreować „arystokrację naukową”, solidnie wynagradzaną (lepiej niż posłowie
i ministrowie) we wszystkich dziedzinach wiedzy.
Osobista puenta
U progu swojej kariery naukowej, jeszcze jako magister filozofii,
opublikowałem dwa artykuły naukowe w renomowanych czasopismach Listy
Filadelfijskiej: Husserl Studies oraz
Synthese. Teksty te (z wczesnych lat
90-tych XX wieku) są do dnia dzisiejszego cytowane (nawet w tzw. handbookach czy encyklopediach).
Poza przyjemnością statusu „wschodzącej gwiazdy filozofii polskiej”, żadnych
profitów finansowych nie otrzymałem. Zająłem się więc biznesem (trenowaniem
agentów ubezpieczeniowych, marketingiem prasowym, hurtową sprzedażą płyt kartonowo-gipsowych i materiałów budowlanych, opracowywaniem strategii
reklamowych i polityką), aby mieć kasę na edukację w najlepszych szkołach w
Polsce moich dwóch córek. To się opłaciło, gdyż dzisiaj są wymieniane w książkach,
wydawanych przez PWN, jako kobiety globalne, które osiągnęły sukces zawodowy w
Dolinie Krzemowej.
Przez ponad 7 lat nie zajmowałem się nauką, choć publikowałem teksty, które
napisałem wcześniej. Wszystkie tytuły naukowe realizowałem jednak w ustawowych
terminach. Powróciłem do czynnego zajmowania się humanistyką dopiero wtedy, gdy
prof. Jan Woleński z Uniwersytetu Jagiellońskiego (najbardziej znany na świecie, współczesny, polski filozof) zaprosił mnie do udziału w wydarzeniu w Paryżu z okazji
wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Obecnie pracuję naukowo na „pół gwizdka”. Wolę uprawiać hobby blogerskie
(napisałem od 2013 roku ponad 1000 tekstów blogerskich), gdyż otrzymuję od
swoich czytelników przyjemne wyrazy uznania, a od adwersarzy bawiącą mnie
krytykę i ogólnopolski hejt na niemal wszystkich najważniejszych prawicowych
portalach w Internecie.
Zamiast zabawy na rynku medialnym mógłbym jednak poświęcić się „bez
reszty” uprawianiu nauki. Ale po co? Nie skutkuje to bowiem oczekiwanymi
profitami finansowymi. Gdybym wiedział, że opublikowanie artykułu naukowego w
renomowanym czasopiśmie podnosi moją pensję akademicką o 200 zł. miesięcznie do
końca życia, to z pewnością opublikowałbym ich dzisiaj około 50-ciu. Ale tak
niestety nie jest. Takich artykułów mam około 20-tu (żeby kato-prawica nie zarzucała mi lenistwa), podczas gdy większość
belwederskich profesorów-humanistów nie ma ani jednego.
Co jest przyjemniejsze: napisać w pół godziny tekst blogerski dla 40
tysięcy czytelników, czy artykuł filozoficzny dla 20 ważnych na świecie
filozofów, pisząc go rok? Oczywiście, w obu wypadkach nie ma żadnych profitów
finansowych.
Morał
Reforma Gowina, jeśli ma rzeczywiście naprawiać polską humanistykę,
powinna stwarzać warunki motywacyjne dla humanistów, aby im finansowo opłacało się
publikowanie swoich tekstów w przestrzeni międzynarodowej.
Poważna praca
naukowa, nawet w dziedzinach humanistycznych, wymaga talentu, inwencji i czasu
na lekturę. Trzeba być naprawdę cholernie dobrym i bystrym naukowcem, aby ulokować
swój tekst w czasopiśmie międzynarodowym, w którym na 100 nadesłanych tekstów z
całego świata jedynie 5 redaktorzy przyjmują
do publikacji. Reguły konkurencji w światowej humanistyce wycinają słabych.
Musisz być lepszy od co najmniej 90 humanistów pochodzących z całego świata (w swoich krajach najlepszych),
aby zaistnieć międzynarodowo. Tylko nieliczni wariaci podejmują takie wyzwanie
konkurencyjne za darmo. Ja się do nich umiarkowanie zaliczam, ale w miarę upływu
lat stawiam sobie pytanie: po ciul (w
rzeczywistości używam normalnego, męskiego słowa w tym kontekście) mi te punkty?
Jak zamienić punkty na walutę? |
Czy więc Gowin zamieni moje punkty na dolary w wyniku reformy? Jak na
razie, robi ze mnie idiotę i każe mi tyrać na punkty zamiast na walutę. Naukowcy są osobami inteligentnymi i zawsze są w stanie rozpoznać to, czy politycy robią z nich idiotów. Reforma Gowina może zmusić ich do zorganizowania Akademickiego Komitetu Strajkowego. Strajki profesorów na uczelniach mogą doprowadzić do upadku pisowskiego rządu.
***
Wojciech Krysztofiak - autor prac naukowych w czasopismach : „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations of Science”; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute; członek The Rationalist International
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz