czwartek, 15 stycznia 2015

CZY FRANK OSIĄGNIE WARTOŚĆ 5 ZŁOTYCH W 2015 ROKU? CZY PREMIER KOPACZ PORADZI SOBIE Z PROBLEMEM?





W Polsce około 550 tysięcy rodzin posiada kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich. 550 tysięcy kredytobiorców nie jest jednak równe tej samej ilości głosów wyborczych. Każda rodzina zazwyczaj składa się co najmniej z żony i męża. Posiada również swoich „kibiców” w postaci  dziadków, rodziców czy najbliższych krewnych. Bankructwo syna, córki czy wnuczki – z powodu niemożności spłaty kredytu we frankach szwajcarskich – z pewnością wpływa na preferencje wyborcze ojca, matki czy dziadka lub babci. Należy więc skromnie szacować, że 550 tysięcy kredytobiorców przekłada się na co najmniej 1.5 miliona głosów  wyborczych. Wśród  tych głosów – pomijając nieoddane lub oddane na konkurencję – około 75% stanowią akty poparcia PO w ostatnich wyborach do Sejmu. Daje to liczbę 1 miliona zwolenników partii rządzącej. Jeśli kurs franka nie ustabilizuje się na poziomie poniżej 4 złotych, to w  wyborach do Sejmu Platformie Obywatelskiej ubędzie około 1 miliona wyborców. Ostatnie dane z rynku krajowego mówią o pogłębianiu się procesów deflacyjnych (1%), co jest przejawem recesji. Jeśli RPP nie dokona obniżki stóp procentowych, to gwałtownie wzrośnie prawdopodobieństwo kryzysu gospodarczego w Polsce. To, że w którymś kwartale w 2015 roku pojawi się ujemne PKB, będzie nadzwyczaj prawdopodobne. Taki scenariusz będzie wywoływał wśród światowych inwestorów finansowych presję rynkową na „wychodzenie z polskiej waluty” (sprzedaż posiadanych obligacji, akcji, zamiana złotówek na dolara, a nawet franka). Spowoduje to co najmniej 10% osłabienie złotego. Niezależnie więc od tego, jaką decyzję w odniesieniu do stóp podejmie Belka (czy je obniży czy pozostawi na dotychczasowym poziomie), nasz pieniądz będzie się osłabiał. Wygrana Syrizy w Grecji w najbliższych wyborach (za około 2 tygodnie) spotęguje procesy spadku wartości złotego w stosunku do wszystkich twardych walut. W przyszłym tygodniu, przed greckimi wyborami,  możemy być świadkami pierwszej paniki na  rynku złotego. Niektórzy wielcy gracze na rynkach finansowych mogą uruchomić chwilowy proces spekulacyjnej ucieczki od euro – co pociągnie również proces wyprzedaży złotego. Cokolwiek nie nastąpi, polska waluta będzie słabła na rynkach finansowych. Czy jest szansa, aby zapobiec temu modelowi rozwoju wypadków na rynku złotego? Trzeba uruchomić mechanizm spekulacyjny na wzrost wartości naszego pieniądza. Jak to uczynić?






Bank Centralny Szwajcarii ogłosił, iż nie zamierza bronić kursu swojej waluty w stosunku do euro (poziomu 1.2 za euro). Dodatkowo, Szwajcarzy obniżyli stopy procentowe do ujemnego poziomu. W wyniku tej decyzji kurs szwajcarskiej waluty w stosunku do złotego wystrzelił w górę. W szczytowym momencie za franka trzeba było płacić aż 5 złotych. W godzinach przed zamknięciem giełdy kurs  helweckiej waluty ustabilizował się, osiągając wartość około 4.15 złotego za franka. Oznacza to, że jej wycena  wzrosła w Polsce w ciągu jednego dnia o około 15%. Dlaczego tego rodzaju zmiana kursu jest w Polsce tak żywo komentowana?

Konsekwencje polityczne skoku notowań franka

W Polsce około 550 tysięcy rodzin posiada kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich. Prawie połowa „frankowych kredytobiorców” ma do spłaty kredyt, przewyższający wartość zastawionej hipotecznie nieruchomości. Analitycy finansowi szacują, że wzrost franka o 15 % przełoży się na podniesienie miesięcznej  raty kredytowej o około 400 złotych. Jeśli jednak kurs szwajcarskiego pieniądza będzie wspinał się do wartości 5 złotych, nie jest wykluczone, że  miesięczne raty spłaty kredytów frankowych wzrosną średnio o około 1000 złotych miesięcznie.



Ci, którzy w ostatnich 10 latach wzięli kredyt we frankach szwajcarskich na zakup mieszkania lub wybudowania domu są beneficjentami przemian politycznych w Polsce po akcesji naszego kraju do Wspólnoty Europejskiej. Ich sukces finansowy pozwalał im na optymistyczne zadłużenie się i zakup na kredyt upragnionego mieszkania lub nawet wybudowania własnego domu. Wieloletnie rządy Platformy Obywatelskiej były przez kredytobiorców kojarzone z ich życiowym sukcesem.

550 tysięcy kredytobiorców nie jest jednak równe tej samej ilości głosów wyborczych. Każda rodzina zazwyczaj składa się co najmniej z żony i męża. Posiada również swoich „kibiców” w postaci  dziadków, rodziców czy najbliższych krewnych. Bankructwo syna, córki czy wnuczki – z powodu niemożności spłaty kredytu we frankach szwajcarskich – z pewnością wpływa na preferencje wyborcze ojca, matki czy dziadka lub babci. Należy więc skromnie szacować, że 550 tysięcy kredytobiorców przekłada się na co najmniej 1.5 miliona głosów  wyborczych. Wśród  tych głosów – pomijając nieoddane lub oddane na konkurencję – około 75% stanowią akty poparcia PO w ostatnich wyborach do Sejmu. Daje to liczbę 1 miliona zwolenników partii rządzącej.

Jeśli kurs franka nie ustabilizuje się na poziomie poniżej 4 złotych, to w  wyborach do Sejmu Platformie Obywatelskiej ubędzie około 1 miliona wyborców. W ostatnich wyborach do sejmików wojewódzkich,  PO uzyskała około 3 miliony 179 tysięcy głosów, co dało tej partii 26% wynik poparcia. Jeśli więc partia Ewy Kopacz straci dodatkowo milion głosów, to należy szacować, iż w wyborach do Sejmu w 2015 roku uzyska około 15% - 18%. Wówczas zatonie. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/693335,ekspertyza-wyniki-wyborow-sa-%E2%80%9Ewzglednie%E2%80%9D-rzetelne-wnioski-z-wyborow.html
Czy premier Kopacz poradzi sobie ze wzrostem kursu franka?

Kurs franka do złotego jest uzależniony od trzech czynników: od siły polskiej gospodarki w 2015 roku, od siły amerykańskiego rynku oraz  od tego czy Europejski Bank Centralny zdecyduje się na wpompowanie w unijną gospodarkę bilionów euro.

Podstawowe prawo ekonomii mówi, że spadek PKB danego kraju pociąga za sobą spadek wartości jego waluty. Oczywiście, prawo to jest względnie trafne w sytuacji, gdy gospodarki otoczenia danego kraju są silniejsze. Jeśli więc PKB Polski będzie się mocniej kurczył niż PKB naszych najważniejszych partnerów handlowych, to złoty będzie się osłabiał względem euro i franka. Niektórzy analitycy przewidują, że kurs euro wyniesie pod koniec 2015 roku około 4.80. Czy taka przepowiednia jest rozsądna?

Obecnie euro kosztuje około 4.30 złotych. Zatem wzrost do poziomu 4.80 daje jedynie 12% skok. Nie jest to wiele. Ostatnie dane z rynku krajowego mówią o pogłębianiu się procesów deflacyjnych (1%), co jest przejawem recesji. 
Rośnie więc presja na NBP, aby obniżył stopy procentowe. Każda obniżka skutkuje osłabieniem waluty. Nie jest więc wykluczone, że Rada Polityki Pieniężnej w trybie ekspresowym obniży stopy.  Dla kredytobiorców frankowych będzie to akt dolania oliwy do ognia. Euro i frank zdrożeją.  Jeśli RPP nie dokona takiego ruchu, to gwałtownie wzrośnie prawdopodobieństwo kryzysu gospodarczego w Polsce. To, że w którymś kwartale w 2015 roku pojawi się ujemne PKB, będzie nadzwyczaj prawdopodobne. Taki scenariusz będzie wywoływał wśród światowych inwestorów finansowych presję rynkową na „wychodzenie z polskiej waluty” (sprzedaż posiadanych obligacji, akcji, zamiana złotówek na dolara, a nawet franka). Spowoduje to co najmniej 10% osłabienie złotego. Niezależnie więc od tego, jaką decyzję w odniesieniu do stóp podejmie Belka (czy je obniży czy pozostawi na dotychczasowym poziomie), nasz pieniądz będzie się osłabiał. 



Po tym, jak FED zakończył program ilościowego luzowania (czyli pompowania dolarów w gospodarkę), amerykańska waluta zaczęła się wzmacniać w stosunku do euro (około 13% od kwietnia 2014 roku). Proces umacniania się waluty Stanów Zjednoczonych w odniesieniu do euro staje się coraz bardziej dynamiczny. To musi pociągać umacnianie się dolara w stosunku do złotówki, a więc potęguje procesy zamiany naszej waluty na walutę  amerykańską. Takie procesy   również wpływają na zjawisko globalnej ucieczki od złotówki, a więc tym samym wpływają na osłabianie się naszego pieniądza w stosunku do pozostałych, ważnych rynkowo    walut.

Wygrana Syrizy w Grecji w najbliższych wyborach (za około 2 tygodnie) spotęguje procesy spadku wartości złotego w stosunku do wszystkich twardych walut. W przyszłym tygodniu, przed greckimi wyborami,  możemy być świadkami pierwszej paniki na  rynku złotego. Niektórzy wielcy gracze na rynkach finansowych mogą uruchomić chwilowy proces spekulacyjnej ucieczki od euro – co pociągnie również proces wyprzedaży złotego.

Jeśli Europejski Bank Centralny zdecyduje się wpompowanie bilionów euro w unijną gospodarkę, to bez wątpienia pociągnie to proces osłabienia się europejskiej waluty w stosunku do dolara. Fundusze inwestycyjne z USA,  Japonii i Chin rozpoczną wycofywanie się z części pozycji w europejskiej walucie (około 5% obecnych zasobów zostanie wymieniona na dolara). Moment, w którym EBC ogłosi swoją decyzję o „ilościowym luzowaniu”,  wywoła drugą panikę na rynku złotówki. Globalne osłabienie się globalnej waluty pociąga bowiem osłabienie się sprzężonych gospodarczo walut lokalnych. Oczywiście, w perspektywie dłuższej, czyli roku, jeśli w wyniku  takiej decyzji EBC, gospodarka europejska zacznie przyspieszać, również złotówka zacznie się umacniać, ale z pułapu około 4.80 – 5.00  złotych za euro. To jednak może nastąpić dopiero w 2016 roku.

Jeśli jednak EBC nie ugnie się przed naciskami i nie zdecyduje się na „luzowanie ilościowe, to czeka nas długi powolny proces wzmacniania się euro w stosunku do złotówki, a w konsekwencji wzmacnia się franka szwajcarskiego na polskim rynku. Wzmacnianie się globalnej waluty wywołuje presję na osłabianie się wszystkich lokalnych walut w odniesieniu do wszystkich walut globalnych (dolara, jena, funta i franka).
Cokolwiek nie nastąpi, złotówka będzie słabła na rynkach finansowych. Czy jest szansa, aby zapobiec temu modelowi rozwoju wypadków na rynku złotego? Trzeba uruchomić mechanizm spekulacyjny na wzrost wartości naszego pieniądza. Jak to uczynić?




Rady dla Belki i Kopacz

Światowi inwestorzy „wchodzą w daną, lokalną walutę” tylko wówczas, kiedy mają niemal pewność, że nie stracą na swoich spekulacyjnych transakcjach. Bank centralny zarządzający danym pieniądzem  musi zagwarantować zysk inwestorom w wyniku jego umacniania się. Bez takich gwarancji, modele gry na słabej walucie wyznaczają za wysokie ryzyko przegranej w stosunku do wygranej.   W jaki więc sposób rząd i NBP mogą zagwarantować zrealizowanie się scenariusza umocnienia się złotówki w 2015 roku?

Jeśli rząd zapowie, że w 2018 roku Polska przyjmie europejską walutę, to wówczas rozpocznie się gra pod umacnianie się złotego. Jeśli kupimy  za 1 euro 4.50 złotego (kiedy dojdzie do pierwszej paniki po zwycięstwie Syrizy  w wyborach w Grecji), to w wyniku umocnienia się polskiej waluty, np. do poziomu 3 złotych za euro,  za zakupione 4.30 złotego będziemy mogli odkupić około 1.5 euro – zysk 50%. Żaden poważny inwestor nie pogardzi takim zyskiem. Ale potrzebne jest złożenie „ślubu rękojmi” przez rzadzących.
Sama zapowiedź nie wystarczy, aby uruchomić mechanizm gry rynkowej pod umacnianie się polskiej waluty. Trzeba jeszcze spełnić warunki akcesji, które są nadzwyczaj restrykcyjne; szczególnie utrzymanie Mechanizmu Kursów Walutowych ERM II (rząd i jego bank centralny muszą zobowiązać się do utrzymywania przez dwa lata kursu waluty w granicach 15% do – 15%). Dług publiczny nie może przekraczać 60% PKB, zaś deficyt nie może być wyższy niż 3% PKB. W sytuacji spowolnienia gospodarczego, takie warunki wymagają polityki zaciskania pasa, a to zaś  wywołuje napięcia społeczne.

Istnieją jednak metody aktywowania mechanizmu gry rynkowej na wzmocnienie polskiej waluty.  Rząd musi „zaprzyjaźnić się” z inwestorami, którzy są w stanie wydać w 2015 roku około 300 miliardów dolarów przez trzy lata, aby zagrać „w ciemno” na wejście Polski do Strefy Euro  w 2018 roku. Zakładając, że od 2016 roku nasza gospodarka będzie się wzmacniać, wówczas można by się pokusić o realizowanie warunków ERM II i w 2018 zrealizować cel przyjęcia europejskiej waluty. Gra więc wymaga trzyletniej perspektywy czasowej. Kto wiec skusi się na zamrożenie dziesiątek miliardów dolarów w tak niepewnych czasach?  Trzeba by podpisać zobowiązania z co najmniej 10 inwestorami, którzy wyłożyliby po kilkadziesiąt miliardów dolarów na  umacnianie złotówki.

Puenta

Jeśli Kopacz chce utrzymać władzę po wyborach do Sejmu w 2015 roku, to jej rząd musi przedsięwziąć ofensywę dyplomatyczną. Nie ma więc wyjścia i Rząd musi poprosić Sorosa i Chińczyków o wsparcie. Jeśli podpisze z chińskimi funduszami inwestycyjnymi, a także z  Sorosem,  „tajne umowy”, to wówczas techniką przecieku kontrolowanego można by wywołać efekt „samorzutnego wchodzenia niewtajemniczonych funduszy” w polską walutę. Taki plan jest do zrealizowania pod warunkiem, że finansowi partnerzy będą postrzegali  premier Kopacz  jako polityka wiarygodnego i gwarantującego zwycięstwo wyborcze.  Niestety ktoś z autorytetem na rynkach finansowych musi poręczyć za  szefową rządu. Kardynałowie, biskupi i ludzie Kościoła nie dają takich gwarancji w grze rynkowej. Jak na razie, jedynie Kościół darzy zaufaniem premier Kopacz.

***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.
     







   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz