Tekst z 13.07.2012 roku.
„Gazeta Wyborcza” donosi 13.07. 2012 o nadzwyczaj bulwersującym, mrożącym krew w żyłach wydarzeniu.
Agnieszka D. poznała młodego wikariusza na rekolekcjach. Wkrótce zamieszkała z nim na plebanii i zaszła w ciążę. Jak ustalił "Głos Wielkopolski ", ksiądz nie ukrywał podczas przesłuchań, że dziecko było mu nie na rękę. Twierdził, że żył tak, jakby go po prostu nie było. Swojej postawy nie zmienił nawet podczas porodu. /…/ "Głos Wielkopolski" twierdzi, że ksiądz przygotował jej posłanie i udał się do innego pokoju, by posłuchać muzyki. Pierwsze skurcze pojawiły się około godziny 20, ale dopiero nad ranem ciężarna zasugerowała wezwanie karetki, krwawiła. Ksiądz przyznał, że zignorował jej prośbę.”
Ksiądz nie wezwał lekarza, karetki, pozostawił matkę swojego dziecka (z którą mieszkał na plebanii), podczas połogu samej sobie. Dziecko zmarło. Czy zachodzi tu domniemanie zamordowania nienarodzonego dziecka?
Konfrontując niniejsze wydarzenie z głośną medialnie śmiercią dziewczynki o imieniu Madzia, ta sprawa napawa obrzydzeniem wobec Kościoła Katolickiego w Polsce. Kuria skomentowała bowiem wydarzenie jako wewnętrzną sprawę Kościoła, a ojciec, ksiądz wikary, zmarłego dziecka został za karę odesłany do klasztoru pod Ostrów Wielkopolski. Prokurator umorzył sprawę.
Przy dzisiejszym stanie medycyny, nawet najcięższe okoliczności porodów nie powodują śmierci niemowlaków, dzieci się rodzą; ostatecznością jest zawsze cesarskie cięcie. Ksiądz, który zaniechał wezwania lekarza do rodzącej matki jego dziecka dokonał przestępstwa – swoim postępowaniem zaniechania naraził na śmierć matkę i spowodował śmierć swojego dziecka. Przy czym okoliczności zdarzenia nie wskazują na głupotę czy brak inteligencji księdza (przecież ten człowiek nie był analfabetą, ukończył seminarium), która doprowadziła do tego zaniechania. Mężczyzna, którego kobieta rodzi jego dziecko w sąsiednim pokoju, nie słucha w tym czasie muzyki i nie pozostawia swojej kobiety samej sobie. Nawet w wypadku kiedy znajdujemy na polu, ciężarną, w połogu, wycieńczoną sukę, wołamy weterynarza. Ksiądz w żaden sposób nie wykazał się odruchem empatii na ludzkie życie i jego ból; można nawet domniemywać, że jego zachowanie było motywowane intencją zabicia z premedytacją zarówno dziewczyny jak i dziecka.
Dlaczego prokuratura umorzyła sprawę skoro opisane przez dziennikarzy zdarzenie, swoim przebiegiem, aż wręcz kłuje tym, że zachowanie księdza było motywowane celem unicestwienia dziewczyny i dziecka. W kontekście sprawy matki Madzi, ta ujawnia niezwykłe okrucieństwo człowieka i Kościoła Katolickiego w Polsce – bo, kojarzone z katolickimi apelami o wrażliwość wobec życia, apelami o współczucie wobec nędzy ludzkiej egzystencji.
Kościół Katolicki nie nagłośnił wydarzenia; księdzu, podejrzanemu o morderstwo, kuria w Poznaniu pomogła w ukryciu się przed opinią publiczną. Prokuratura zaś dopuściła się niewiarygodnej, sprzecznej z konstytucyjną zasadą rozdziału kościołów od państwa, interpretacji zdarzenia jako wewnętrznej sprawy Kościoła Katolickiego. Czy domniemanie popełnienia morderstwa z premedytacją może być interpretowane jako wewnętrzna sprawa jakiejkolwiek instytucji?
Czy Kościół Katolicki przeprosił ofiarę księdza- wikarego? Czy Kościół Katolicki przeprosił wiernych za to, że w swoich szeregach daje schronienie osobom podejrzewanym o zabijanie ludzi, o zabijanie noworodków?
Jak ma się postawa Kościoła względem opisanego zdarzenia-horroru do postawy Kościoła względem in vitro? Kościół epatuje w swoim dyskursie troską o ludzkie życie (główny motyw jego protestu wobec in vitro) i jednocześnie chroni księdza, który jest podejrzewany o unicestwienie życia noworodka?
Jak w tej sytuacji interpretować zachowanie instytucji państwowych? Ten wikary przecież, przebywając obecnie w klasztorze, je trzy posiłki dziennie za pieniądze obywateli pochodzące z Funduszu Kościelnego. Dlaczego obywatele mają płacić za śniadania, obiady i kolacje faceta, który pozostawia samą sobie kobietę w połogu i idzie słuchać muzyki do sąsiedniej izby?
Kiedy w końcu zacznę żyć w kraju, w którym prokurator czy sędzia nie będzie się bał wyrokować, że facet w sukience, modlący się do krucyfiksu, który pozostawia kobietę w połogu samą sobie i w tym czasie słucha muzyki, nie wzywając lekarza, jest najzwyklejszym sadystą. Kiedy w końcu zacznę żyć w kraju, w którym prokurator i sędzia ocenią instytucję chroniącą sadystów, przestępców, zbrodniarzy oraz ludobójców (o tym pisałem wcześniej na blogu) jako szkodzącą życiu społecznemu?
Wojciech Krysztofiak ( dr hab. autor prac naukowych w: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz