Wybory samorządowe w 2018
roku stanowią najważniejsze manewry dla partii politycznych przed główną
batalią podczas wyborów parlamentarnych w 2019 roku. W wyborach samorządowych łupem dla PiS jest uzyskanie
ogólnopolskiego wyniku na poziomie 45 % w elekcji do sejmików oraz zwycięstwo w
bitwie o prezydenturę Warszawy. Realizacja takiego celu przez partię rządzącą
będzie skutkowała rozsypaniem się struktur partyjnych PO i Nowoczesnej. W
świetle takiego scenariusza, wybory parlamentarne w 2019 roku mogą przynieść
partii Kaczyńskiego wynik rzędu 50%.
Prawdopodobieństwo
sromotnej porażki opozycji w Warszawie jest bliskie 100%
Podstawowym błędem PO
jest wypromowanie Rafała Trzaskowskiego na jej reprezentanta w wyborach na
prezydenta Warszawy. Sztab marketerów politycznych Jakiego niewiele musi
napracować się, aby obmyślić profesjonalną strategię wyborczą.
Trzaskowski jest przez
wyborców z całej Polski kojarzony z Hanną Gronkiewicz-Waltz jako były asystent
obecnej, skompromitowanej prezydent Warszawy. W odbiorze publicznym, Gronkiewicz-Waltz jest określana jako
„złodziejka, kombinatorka, chciwa baba, odpowiedzialna za krzywdę biednych warszawiaków”.
Media pisowskie kodowały taki wizerunek obecnej prezydent Warszawy w umysłach
obywateli od momentu zdobycia władzy w 2015 roku. PO niestety nie zablokowała
tej akcji poprzez wyrzucenie Gronkiewicz-Waltz „na zbity pysk” ze swoich szeregów.
Rafał trzaskowski asystuje Hannie Gronkiewicz-Waltz (źródło: TVP Info) |
Od początków wakacji, TV
PiS Kurskiego, w głównych wydaniach wiadomości, nieustannie „drukuje” w
umysłach wyborców mechanizm identyfikowania (doskonale rozpracowany w
kognitywistycznej teorii przestrzeni mentalnych) Trzaskowskiego z postacią
Gronkiewicz-Waltz. W ten sposób wyborcy w swoich głowach przenoszą wizerunek
obecnej prezydent Warszawy na platformerskiego kandydata w wyborach na
prezydenta Warszawy. Trzaskowski jawi im się jako „asystent złodziejki,
kombinatorki, chciwej baby, odpowiedzialnej za krzywdę biednych warszawiaków”.
Mechanizm tego mentalnego transferu jest wzmacniany schematem poznawczym,
wyrażanym w takich metaforach, jak:
„jaki rodzic, takie dziecko”, „jak matka, taki syn”, „jaki ojciec, taki syn”,
„jabłko nie spada daleko od jabłoni”, itd..
Wystarczy więc, że trzy
tygodnie przed wyborami TV PiS w swoich wiadomościach będzie nieustannie
powtarzała frazę „Rafał Trzaskowski były
asystent Hanny Gronkiewicz Waltz”, aby znakomita grupa wyborców powstrzymała
się od oddania głosu w wyborach na kandydata PO.
Realizacja takiej
operacji medialnej przyniesie Jakiemu korzyść w postaci powstrzymywania się od personalnych ataków na Trzaskowskiego. Na
scenie wyborczej ataki personalne nie tylko niszczą atakowanego, ale również
atakującego. W bitwie prowadzonej za
pomocą tej taktyki \wygrywa ten, który „da się zniszczyć w mniejszym stopniu”.
Trzaskowski nie będzie mógł więc skutecznie zaatakować personalnie Jakiego,
gdyż jego ciosy będą odbierane jako niewiarygodne. Co więcej, mogą nawet okazać
się korzystne dla kandydata PiS, wytwarzając w głowach wyborców przekonanie, iż
„były asystent złodziejki, kombinatorki, chciwej baby, krzywdzącej biednych
warszawiaków, odpowiedzialnej za zabójstwo Brzeskiej brutalnie atakuje
Jakiego”.
Antyrządowe media
sprzedają wyborcom przekonanie, iż Warszawa jest nazbyt nowoczesnym i
europejskim miastem na to, aby rządził nią pisowski „chłopek-roztropek”, który
nie zna języka angielskiego, a na europejskich salonach biznesowych będzie
zachowywał się jak „przysłowiowy burak”. Niestety media zapominają o fakcie, iż
Warszawą rządził już przedstawiciel PiS – Lech Kaczyński, którego publiczny
wizerunek jest raczej pozytywny. Efekt strachu przed PiS nie funkcjonuje w
Warszawie.
Patryk Jaki jako "chłopek-roztropek" (źródło: wieści24.pl) |
Bitwa
bilboardowa
(źródło: wprost.pl) |
Platforma Obywatelska
zaatakowała PiS kampanią bilboardową, której główne hasło brzmi: „PiS wziął miliony”. Plakaty z podobizną Kaczyńskiego i
innych, wiodących polityków PiS wraz z hasłami: „PiS wziął miliony i chce być
bezkarny”, „PiS wziął miliony a wszystko drożeje”, „PiS wziął miliony a prąd
drogi jak nigdy”, są literacko zmyślne, ale pod względem swojej skuteczności
wręcz szkodzą PO.
(źródlo: wiedzocholik.pl) |
Hasła platformerskiej
kampanii kreują planszę gry wyborczej, w której zwycięża ten, kogo publika
okrzyknie mniejszym złodziejem. Ten rodzaj gry ta partia polityczna może
zwycięsko zainicjować podczas kampanii wyborczej, która jest społecznie
postrzegana jako uczciwa. Platforma Obywatelska poprzez uwikłanie się w
dziesiątki rozmaitych afer, zarówno globalnych jak i lokalnych, nie posiada
jednak wizerunku uczciwej siły politycznej. Inicjując grę w to, kto jest
większym lub mniejszym złodziejem, PO właściwie poprosiła Kaczyńskiego o
porażkę wyborczą.
Plakat licytujący to, kto jest mniejszym złodziejem (źródło: thefad.pl) |
Efektem gry wyborczej w
to, która partia jest mniej lub bardziej złodziejska, będzie obniżenie
frekwencji wyborczej. W takiej sytuacji wygra ta partia, która posiada większy
„twardy elektorat”. Czy twardy elektorat PO jest więc większy od twardego
elektoratu Kaczyńskiego i Rydzyka?
Marketing
polityczny w obecnej kampanii
Zachowania wyborcze obywateli
nie są determinowane w głównej mierze przez ich przekonania polityczne.
Najważniejszymi ich determinantami są: wpływ autorytetów, naśladownictwo oraz
interes. Ludzie wybierają do władzy tych polityków, których wskażą im ich
środowiskowe autorytety. Obywatele w swoim zachowaniu wyborczym naśladują
swoich sąsiadów z ulicy, pracy i innych miejsc usytuowanych w ich prywatnych
niszach życiowych. Głosując w wyborach, wyborcy również kierują się własnym
interesem finansowym.
Wiele postaci naszego
życia politycznego (Mazowiecki, Geremek, Kuroń), które funkcjonowały jako
polityczne autorytety, zmarło. Tych, którzy mogliby nadal funkcjonować w
charakterze autorytetu, PiS systematycznie niszczy. IPN przypisał Wałęsie
wizerunek TW Bolka. Balcerowicz nosi wizerunek sługusa „obcego kapitału”, zaś
Tusk poprzez dziadka z Wermachtu jest „lokajem Angeli Merkel”. Kaczyński nawet nie oszczędził Janusza Palikota, aby przestrzec antyklerykałów przed
głosowaniem na PO, nasyłając na niego policję skarbową.
Media opozycyjne nie
wykreowały nowych autorytetów, które mogłyby wyborcom wskazać antypisowski
kierunek preferencji politycznych. Od 2015 roku TVN nieustannie w swoich
programach publicystycznych pokazuje „polityczne trupy” (Bugaja, Cimoszewicza,
Millera, Dorna, Nałęcza i innych pomniejszych, byłych polityków). Opozycyjna
prasa z kolei posiłkuje się tak zwanymi ekspertami, których intelektualne osiągnięcia
są co najwyżej dostrzegane przez redaktorów opozycyjnych gazet. Prawie żaden z
ekspertów „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” czy portalu internetowego TVN nie
posiada osiągnięć naukowych opublikowanych w czasopismach naukowych, prznależnych
do prestiżowych list: Web of Knowledge oraz Scopus.
W przeciwieństwie do
opozycji, PiS systematycznie buduje autorytet Jarosława Kaczyńskiego. Głównym
narzędziem realizacyjnym tej strategii jest telenowela „Korona królów”, w
której Kazimierz Wielki ma być identyfikatorem Kaczyńskiego. Tak, jak Kazimierz Wielki zastał Polskę
drewnianą, a zostawił murowaną, tak Kaczyński zastał Polskę w ruinie, a zostawi
katolicką, prawą, sprawiedliwą, nowoczesną i wielką (od morza do morza). Ta
linia tematyczna kreacji wizerunku Kaczyńskiego jest wzmacniana konceptami
międzymorskiej Polski, ratującej prawdziwy katolicyzm od grzechu lewactwa,
liberalizmu i gender, broniącej się przed napaścią Rosji Putina oraz zepsutej moralnie Brukseli Macrona, Junckera,
Tuska i Merkel. Niestety prześmiewcze filmiki na temat Dudy i innych pisowskich
polityków, publikowane na Youtubie, nie posiadają tej siły oddziaływania
narracyjnego, którą posiada narracja PiS, prefabrykowana w „technologii
blockchain” (w sposób rozproszony).
Jarosław Kaczyński jako autorytet polskich katolików |
Nie tylko Kaczyński
funkcjonuje jako autorytet w elektoracie PiS. Partia Kaczyńskiego posiada armię
lokalnych autorytetów politycznych,
porozrzucanych po niemal wszystkich parafiach w Polsce. Są nimi księża
katoliccy. Od co najmniej 15 lat obserwujemy w Polsce proces rozpadu więzi
politycznej pomiędzy PO i Kościołem Katolickim. Wraz ze wzrostem znaczenia PiS
na rodzimej scenie politycznej w XXI wieku, Episkopat uruchomił procesy
rywalizacji pomiędzy partiami politycznymi o względy Kościoła. Lokalni
„księża-watażkowie” przez lata inicjowali w swoich środowiskach polityczne
aukcje oraz licytacje dotyczące tego, która partia wyda więcej społecznych
zasobów na kultywowanie wartości katolickich. Zwyciężając w nich, PiS
przekształcił się w polityczne ramię Kościoła Katolickiego w Polsce.
Realizując programy
społeczne z plusem, PiS pokazał elektoratowi interes finansowy przekonujący
wyborców do oddawania głosów na przedstawicieli tej partii. Dynamiczny wzrost
średnich dochodów w rodzinach, spadek wskaźnika nierówności społecznej, spadek
bezrobocia oraz wzrost konsumpcji stanowią czynniki wpływające na procesy
prefabrykacji narracji politycznej, ukazującej partię Kaczyńskiego jako realizującą
interes finansowy „mas ludowych”. Okres wcześniejszych rządów Platformy
Obywatelskiej jest w tej narracji prezentowany jako czas „bogacenia się
resortowych dzieci i wnuków” oraz przeróżnej maści kombinatorów z afer:
reprywatyzacyjnej, Amber Gold lub
GetBack.
Dotychczas opozycja nie
uruchomiła przekazu wskazującego na interes finansowy „mas ludowych”,
uzasadniającego oddanie głosu na partię Schetyny. Nacisk na kreację narracji
sądowniczej w przestrzeni medialnej w żaden sposób nie prowadzi do jej
zazębienia się z narracją na temat interesów finansowych „ludu Polski powiatowej”.
W odbiorze publicznym, opozycja jest postrzegana jako inicjator dyskursu na
temat tego, jak zabezpieczyć dochody sędziów, zaś PiS – jako inicjator dyskursu
na temat tego, jak ludziom dać jakieś „pieniądze plus”. Tego typu
architektonika przestrzeni dyskursu publicznego niestety plasuje PO i
Nowoczesną na przegranej pozycji.
W
jaką grę narracyjną grać, aby osłabić PiS?
Do wyborów pozostało
półtora miesiąca. Jest to za krótki okres na realizację kampanii, która
doprowadziłaby do przegranej Kaczyńskiego. Nie mniej jednak można w tym krótkim
czasie przemodelować dyskurs wyborczy w taki sposób, aby przynajmniej osłabić PiS. Przy obecnej konstelacji
rozmaitych czynników społeczno-politycznych można wypatrzyć możliwość
stworzenia takiej planszy gry narracyjnej, na której PiS sromotnie przegrywa i
która zaangażuje „masy ludowe” w charakterze widzów.
Najważniejszym obecnie
globalnym tematem medialnym jest pedofilia w Kościele Katolickim w Pensylwanii
w USA. Niektórzy kardynałowie wzywają papieża Franciszka do abdykacji. W wielu
mediach katolickich pisze się o tym, iż Franciszek wiedział o faktach masowej
pedofilii wśród amerykańskich kapłanów. Z punktu widzenia raportu, opracowanego
przez sędziów z Pensylwanii, na temat katolickiej pedofilii, Kościół jawi się
jako przestępcza organizacja w przestrzeni seksu i pornografii dziecięcej.
Skoro PiS jest postrzegany jako polityczny obrońca Kościoła Katolickiego, to
łatwo można zakodować w umysłach odbiorców wizerunek partii Kaczyńskiego jako
promotora pedofilii wśród księży katolickich.
Jan Paweł II błogosławi katolickiego pedofila wszech czasów - Marciala Maciela Degollado założyciela Legionów Chrystusa |
Uruchomienie gry
narracyjnej w „PiS i promowanie katolickiej pedofilii” wymagałoby realizacji
gęstej akcji bilboardowej, szczególnie w Polsce powiatowej. Hasło na plakacie
wyborczym o postaci „Głosując na PiS, promujesz pedofilię wśród księży
katolickich” wraz z wizerunkami ważnych dygnitarzy partii rządzącej, wywołałoby
w odbiorze publicznym dyskusję o
potężnym ładunku emocjonalnym. Modele prognostyczne skutków komunikacyjnych
takiej potencjalnej akcji marketingowej wskazują na osłabienie autorytetu
Kościoła Katolickiego i jego biskupów. Ciągła i systematyczna realizacja takiej
akcji, aż do wyborów w 2019 roku, skutkowałaby rozpadem więzi politycznej
pomiędzy Kościołem a partią Kaczyńskiego. W interesie Episkopatu byłoby
wyciszenie tematu pedofilii. To zaś wymusiłoby na biskupach akcję separacyjną w
stosunku do PiS (nie mieszania się w sprawy świeckie i publiczne) za cenę
powstrzymania się opozycji od ataku na Kościół w grze narracyjnej pt. „PiS i
promocja katolickiej pedofilii”. W tej grze każdy ruch Kaczyńskiego byłby
nieskuteczny.
Puenta
W interesie większości
obywateli jest utrzymywanie się na scenie równowagi politycznej pomiędzy
zwalczającymi się partiami. Wzrost politycznej siły PiS będzie skutkował
dynamicznym przyspieszeniem procesów klerykalizacji życia publicznego w naszym
kraju. Blokada tego procesu wymaga osłabienia PiS, czego warunkiem jest zagranie przez opozycję w ekstremalną grę
narracyjną po tzw. „bandzie”. Jeśli opozycja nie zagra w grę pt. „PiS i
promocja katolickiej pedofilii”, to przegra sromotnie najbliższe wybory,
uruchamiając tym samym dynamiczny, na niespotykaną skalę, proces klerykalizacji
życia publicznego w kraju. Jeśli Schetyna chce stać się bohaterem politycznym,
musi więc pokazać, że „ma potężne jaja, a nie orzeszki i kredkę”.
***
Wojciech Krysztofiak - autor
artykułów naukowych w czasopismach z prestiżowych baz bibliograficznych Web of
Knowledge i Scopus: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”,
„Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations of Science”;
autor książki “Egzystencjalizm logiczny. Metafizyczne studium nad Traktatem
logiczno-filozoficznym Wittgensteina (Wydawnictwo Naukowe Semper
2017); stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the
Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute; członek The
Rationalist International; laureat grantów badawczych Narodowego
Centrum Nauki: w latach 2013-2015 (na temat mentalnych mechnizmów liczenia)
oraz w latach 2017-2019 (na temat mechanizmów profilowania przestrzeni
narracyjnych); inwigilowany w 1988 roku przez komunistyczną Służbę
Bezpieczeństwa w operacji pod kryptonimem "Krytyka".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz