TEKST Z DNIA 16.12.2013 ROKU
Podwyżka w wysokości 50 groszy za godzinę pracy w sklepie lub w warsztacie samochodowym może być co najwyżej zinterpretowana przez pracownika jako prostackie chamstwo. Odwołując się do tak zwanych ideałów lewicowych, Miller wystawia polskim, małomiasteczkowym pracownikom laurkę głupków matematycznych, zaś swojej „partyjnej sforze” przyprawia wizerunek postkomunistycznego chama. W kontekście damskiego boksu, ostatnio popularnego wśród członków SLD, taki styl budowy wizerunku partii przed wyborami nie rokuje sukcesu.
Podczas konwencji partyjnej SLD, Leszek Miller zdefiniował trzy podstawowe punkty swojego programu politycznego: (1) podniesienie płacy minimalnej do wysokości 11 złotych brutto za godzinę pracy, (2) podniesienie podatków oraz (3) powrót do peerelowskiego podziału administracyjnego w postaci 49 województw.
Podniesienie płacy minimalnej
Propozycja Millera, aby godzinowa stawka minimalna wynosiła 11 złotych brutto jest bezczelna. Lider SLD najzwyczajniej jest przekonany, jak przystało na starego komunistycznego aparatczyka, że obywatele naszego kraju są „przygłupami”. Choć komuniści zlikwidowali obowiązek zdawania matematyki na maturze, to na szczęście większość mieszkańców Polski umie pisemnie dodawać i mnożyć.
W Polsce tydzień pracy trwa 40 godzin. Oznacza to, że według Millera miesięczna płaca minimalna brutto powinna wynosić 1760 złotych, czyli 160 złotych więcej niż obecna jej wysokość (1600 zł. brutto). SLD proponuje więc podnieść poziom minimalnego wynagrodzenia o 10%. PO proponuje, aby w 2014 roku płaca minimalna wynosiła 1680 złotych brutto. W tym świetle, koncepcja Millera sprowadza się do rzucenia przysłowiową jałmużną milionom polskich pracowników harujących na niewolniczych stawkach. SLD chce dopłacić polskiemu niewolnikowi 50 groszy więcej za godzinę, niż Tusk, aby okazać się lepszym stronnikiem ludzi pracy.
Podwyżka w wysokości 50 groszy za godzinę pracy w sklepie lub w warsztacie samochodowym może być co najwyżej zinterpretowana przez pracownika jako prostackie chamstwo. Odwołując się do tak zwanych ideałów lewicowych, Miller wystawia polskim, małomiasteczkowym pracownikom laurkę głupków matematycznych, zaś swojej „partyjnej sforze” przyprawia wizerunek postkomunistycznego chama. W kontekście damskiego boksu, ostatnio popularnego wśród członków SLD, taki styl budowy wizerunku partii przed wyborami nie rokuje sukcesu.
W kontraście do SLD, partia Palikota, Hartmana i Prokop-Paczkowskiej, Twój Ruch, proponuje 2400 zł. brutto jako miesięczny poziom płacy minimalnej i 15 złotych brutto jako minimalne wynagrodzenie za godzinę pracy. Taki projekt wypływa z fundamentalnego postulatu liberalizmu – w wolnym kraju nie ma miejsca na niewolniczą pracę jednostki na rzecz drugiego człowieka.
Podniesienie podatków
Rządy podnoszą podatki dla firm w sytuacji deficytu budżetowego. Kiedy w kasie państwowej brakuje pieniędzy na wypłaty dla urzędników, nauczycieli, policji i wojska, wówczas rządzący politycy wkładają swoje „łapska” do kieszeni przedsiębiorców. Miller, podobnie jak lider Platformy Obywatelskiej, zapowiedział, że kiedy odniesie sukces wyborczy będzie zdecydowanie domagał się podniesienia podatków. W jakim celu?
Z pewnością każde podniesienie podatków od zysków podmiotów gospodarczych zmniejsza w firmach fundusz płac. Wynagrodzenia w zdrowym przedsiębiorstwie są pokrywane z jego zysku. Podniesienie podatków wpływa więc na jego zmniejszenie i w konsekwencji pomniejsza fundusz płac – wówczas płace spadają. To zaś prowadzi do upowszechniania się zjawiska niewolnictwa pracowniczego, a także bankructwa niewydolnych fiskalnie firm.
Podnoszenie podatków od zysków firm stanowi praktykę łupienia pracowników. Im wyższe podatki, tym wyższa bieda i bezrobocie. Postulat przykręcania śruby fiskalnej jawi się wręcz jako akt samobójczy dla każdej partii, która go akceptuje. Niestety, mechanizmy skłaniające do etatystycznych praktyk fiskalnych przyczyniają się, kosztem dobrostanu pracowników, do wzmocnienia partii w systemach o „zabetonowanej scenie politycznej”.
Każda partia posiada swój elektorat, czyli grupę obywateli głosujących na nią w wyborach. To, czy ludzie zagłosują na Millera i jego hordy polityczne, zależy od tego, czy lider SLD obieca swojemu elektoratowi jakiś ważny życiowo profit. Z pewnością zwykli pracownicy, osoby utrzymujące się z głodowych zasiłków lub pracownicy otrzymujący niewolnicze pensje czy w końcu bezrobotni nie tworzą elektoratu SLD. Na Millera zagłosują gminni, samorządowi, ministerialni urzędnicy pracujący w rozmaitych, państwowych agendach. Skoro bowiem lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej chce podnieść podatki od zysków firm, to planuje pozyskać środki finansowe na opłacenie rzeszy nieefektywnych urzędników. Stąd, wymyślił, całkiem logicznie, projekt powrotu do 49 województw.
49 województw
Postkomunistyczna partia Millera, od czasów afery Rywina, znajduje się w permanentnym kryzysie zaufania publicznego. SLD nie jest w stanie zwiększyć swoich wyników wyborczych powyżej 12% przy standardowej frekwencji rzędu 50%. Oznacza to, że im niższa frekwencja, tym szansa aparatczyków z SLD na udział we władzach różnych szczebli wzrasta. Wystarczy więc spacyfikować politycznie społeczeństwo, wzbudzając niechęć do podejmowania zachowań wyborczych, oraz obiecać kilkusettysięcznej grupie urzędniczej profit w postaci utrzymania miejsc pracy, aby uzyskać przyzwoity wynik w najbliższych wyborach gwarantujący udział we władzy.
Reorganizując podział administracyjny państwa w celu zwiększenia liczby województw, Miller puszcza więc oko do kasty urzędniczej w naszym kraju: więcej miejsc pracy dla was i waszych pociotków w rozmaitych urzędach, departamentach, referatach. Jeśli taka obietnica mogłaby się jawić obywatelom jako „marketingowy blef”, to lider SLD również ma dla nich szczerą odpowiedź na ewentualny zarzut: opodatkujemy pracodawców i uzyskamy na nasze posady dodatkową kasę. Jeśli jednak w ferworze dyskusji adwersarz postawi tezę, że podniesienie podatków dla firm wpłynie na zmniejszenie płac pracowniczych, co spowoduje napięcia społeczne, to nie ukrywając swojego chamstwa w stosunku do najbiedniejszych, Miller odpowiada mu: podniesiemy najbiedniejszym stawki godzinowe o 50 groszy brutto - więcej, niż oferuje Tusk; wówczas przestaną protestować.
Puenta
Ostatecznie więc trzypunktowy program Millera sprowadza się do złupienia najbiedniejszych i rozdania łupu kaście urzędników oraz ich szwagrom, wujom i siostrzeńcom. SLD próbuje zatem zbudować swoją pozycję na scenie politycznej metodą Rumcajsa. Zabrać biednym, bezbronnym i wykluczonym oraz rozdać urzędniczej „lumpen-inteligencji”. Taki program wyborczy musi napawać każdego obserwatora niesmakiem. W Polsce 27 % społeczeństwa, czyli około 10 milionów ludzi, żyje na granicy ubóstwa. Trzeba być naprawdę cynicznym chamem, żeby w imię ideałów lewicowych zaproponować złupienie 10 milionów ludzi i podział łupu między swoimi zwolennikami.
***
Wojciech Krysztofiak – kandydat do Parlamentu Europejskiego z listy wyborczej „Europa Plus-Twój Ruch”; Lista Nr 5 (Nr 9 na liście); okręg obejmujący województwa: Zachodniopomorskie i Lubuskie
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz