wtorek, 27 lutego 2018

Czy Rząd z Kościołem Katolickim „próbują dymać finansowo” obywateli? – na marginesie rozmów Boniego z Episkopatem

TEKST  Z  DNIA  17.11.2012  ROKU
Jak  wytłumaczyć to, że ateista lub agnostyk ma finansować rząd całym swoim podatkiem, zaś katolik podatkiem pomniejszonym o 0.3%?  Propozycje Episkopatu są jeszcze bardziej bezczelne. Arcybiskup Budzik domaga się bowiem takiego ustroju podatkowego, zgodnie z którym ateista oddaje państwu cały swój podatek, zaś katolik - podatek pomniejszony o 1%. Dlaczego Rząd Tuska z Kościołem Katolickim  próbują „finansowo dymać” obywateli?
Niemal od roku trwają rozmowy rządu z Kościołem Katolickim na temat likwidacji Funduszu Kościelnego. Nie przynoszą one żadnych  efektów. Rząd proponuje 0.3% odpis od podatku, zaś Episkopat chce więcej - około 1%.  Po spotkaniu w dniu 16.11.2012, obie strony zadecydowały napisanie wspólnej noty. Opór Kościoła w tej kwestii można wyłącznie interpretować jako przejaw  jego pazerności. Natomiast konstrukcja prawna sposobu finansowania kościołów, proponowana przez rząd, dyskryminuje osoby indyferentne religijnie – jest niezgodna z konstytucyjną zasadą równego traktowania obywateli niezależnie od uznawanego światopoglądu. Można więc podejrzewać, że Tusk jedynie pozoruje swoją szczerość, deklarując  sprawiedliwe, w duchu poszanowania zasady wolności i równości obywatelskiej,  rozwiązanie finansowego konfliktu  pomiędzy społeczeństwem a Kościołem Katolickim w Polsce.
Odpis podatkowy stanowi proporcjonalną kwotę, którą obywatel ze swojego podatku przeznacza na jakiś publiczny cel. Obecnie, w pitach podatkowych każdy z nas może przeznaczyć 1% od podatku na działalność jakiejś organizacji pożytku publicznego. Oczywiście, nie musimy tego czynić i wówczas dysponentem całego naszego podatku jest rząd. Taka konstrukcja jest  sprawiedliwa tylko pod  warunkiem takim, że uznajemy, jako powszechny, obowiązek finansowania z publicznych pieniędzy organizacji pożytku publicznego. Zasada konstrukcyjna obecnego odpisu podatkowego jednak dyskryminuje tak zwanych egoistów społecznych – czyli osoby odrzucające obowiązek publicznego finansowania organizacji non-profit, realizujących jakieś wartości, akceptowane przez określone grupy społeczne. Egoista społeczny uważa, że każdy powinien realizować swoje wartości grupowe za swoje własne pieniądze, a nie za pieniądze publiczne. Odpisując od podatku 0%, egoista społeczny proporcjonalnie więcej „wykłada kasy” na  działalność rządu, niż altruista społeczny. Ten drugi dokłada się do budżetu państwa swoim podatkiem pomniejszonym o 1 %, podczas gdy egoista społeczny oddaje dla rządu cały swój podatek. Przez wiele lat ta niesprawiedliwa różnica urasta do dosyć poważnych różnic kwotowych w przeliczeniu na średni, roczny podatek.
Dyskryminowanie egoistów społecznych, poprzez ustrój podatkowy państwa, można zrozumieć jako praktykę  przymuszania ludzi do życia społecznego. W końcu,  egoista również korzysta z rozmaitych dóbr wytwarzanych wspólnotowo  w formule non-profit. W związku z tym jeśli nie chce oddać tym organizacjom 1% swojego podatku, to musi o ten jeden procent więcej składać się na rząd.   Niestety, przeforsowanie takiego rozwiązania  kwestii finansowania kościołów stanowiłoby wyraźny przejaw przymuszania obywateli do uczestnictwa w życiu religijnym. Stanowiłoby brutalną, bo finansową, praktykę prozelityzmu. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć to, że ateista lub agnostyk ma finansować rząd całym swoim podatkiem, zaś katolik podatkiem pomniejszonym o 0.3%?  Propozycje Episkopatu są jeszcze bardziej bezczelne. Arcybiskup Budzik domaga się bowiem takiego ustroju podatkowego, zgodnie z którym ateista oddaje państwu cały swój podatek, zaś katolik - podatek pomniejszony o 1%. Dlaczego Rząd Tuska z Kościołem Katolickim  próbują „finansowo dymać” obywateli? Dlaczego ateista musi proporcjonalnie więcej łożyć na państwową edukację dzieci niźli katolik, gdyż z podatku tego drugiego część kwoty jest przeznaczana na zdrowie zakonników?
Rozwiązanie finansowania kościołów powinno respektować zasadę dobrowolności i równego traktowania ateistów, agnostyków i obywateli identyfikujących się z przeróżnymi wyznaniami religijnymi. Jedynie poprzez dobrowolny, dodatkowy podatek religijny lub poprzez  religijną ulgę podatkową, tę kwestię można sprawiedliwie rozwiązać w duchu poszanowania godności ateistów i agnostyków.
Jaki charakter mają tak zwane fakultatywne, dobrowolne podatki? Dochód pomniejszony o podatek na rzecz państwa, każdy obywatel mógłby opodatkować dodatkowo na rzecz kwoty przeznaczonej na funkcjonowanie kościołów. Ateista w takiej sytuacji zostawiałby sobie cały swój dochód netto, podczas gdy katolik z dochodu netto płaciłby dodatkową, wedle uznania, własną składkę na rzecz swoich biskupów. W wersji drugiej, można zaproponować 0.3% odpis od podatku na cele religijne dla osób wierzących oraz 0.3 % ulgę od podatku dla ateistów i agnostyków. Oznaczałoby to, że każdy obywatel, któremu do życia nie jest potrzebny żaden kościół i żaden kapłan, mógłby sobie tytułem rekompensaty obniżyć podatek o ten sam procent,  który stanowi odpis na cele kultu religijnego.
Rząd musi sobie zdać sprawę z tego, że każde ustawowe rozwiązanie kwestii finansowania kościołów, które nie respektuje zasady wolności religijnej obywateli, wpisanej w Konstytucję RP, zostanie zaskarżone w Trybunale Konstytucyjnym.  Czy oby nie jest tak, że Rząd Tuska zaproponuje ustawę, która okaże się niezgodna z Konstytucją?  Procedowanie ewentualnego zaskarżenia ustawy w Trybunale Konstytucyjnym  może ciągnąć się latami.  W tym czasie, z racji braku uregulowań prawnych Kościół Katolicki będzie finansowany na starych zasadach – czyli również pieniędzmi ateistów oraz agnostyków. Czyż nie mamy do czynienia z wyrafinowanym finansowo i prawniczo dymaniem obywateli, którym  świątynie ku  chwale Chrystusa, Buddy lub Allacha nie są w życiu potrzebne?
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”)
http://www.facebook.com/pages/Fan-Klub-Krysztofiaka/397324376997122

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz