poniedziałek, 26 lutego 2018

OBYWATELE POLSCY INWIGILOWANI PRZEZ SŁUŻBY SPECJALNE NAJCZĘŚĆIEJ W EUROPIE

TEKST  Z  DNIA  02.04.2014  ROKU
Grupą docelową inwigilacji są społeczności najbardziej aktywne zawodowo i społecznie. 10%  populacji najbardziej aktywnych zawodowo, społecznie i politycznie obywateli naszego kraju jest monitorowanych przez służby specjalne. Oznacza to, że co dziesiąty pracownik dowolnego uniwersytetu lub urzędu miejskiego czy w końcu co dziesiąty  nauczyciel  przynajmniej jeden raz został podsłuchany lub podglądany przez  agenta jakiejś spec-służby. Mamy Premiera dla którego fakt, iż co dziesiąty aktywny, dorosły obywatel naszego  kraju jest podglądany przez jakiegoś agenta jakiejś spec-służby, jest normą.
Trybunał Konstytucyjny rozpoczął trzydniowe obrady nad zjawiskiem zmasowanej inwigilacji przez służby specjalne naszych rozmów telefonicznych, sms-ów, e-maili, wpisów na facebook’u  oraz na innych portalach społecznościowych. Dane są przerażające. Na 100 mieszkańców prawie trzem osobom (2.7) spec-służby sprawdziły bilingi rozmów telefonicznych. Jeśli do bilingów dodamy liczby monitorujące kontakty internetowe przez e-mailing  oraz wiadomości przesyłane Facebookiem, to nie będzie przesadą stwierdzenie, iż 5% obywateli w Polsce jest podglądanych przez służby specjalne.
Dla kogo pracują służby specjalne?
Na pewno służby nie podglądają dzieci. Nadto, nie ma żadnego interesu w monitorowaniu rozmów telefonicznych osób, które nie posiadają telefonów ani komputerów. Szacuje się, że odsetek takich osób wykluczonych wynosi około 7%. Ponieważ liczba dorosłych mieszkańców Polski wynosi około 30 milionów, to liczba potencjalnie podsłuchiwanych mieszkańców naszego kraju wynosi około  28 milionów. Łatwo wyliczyć, że zakres inwigilacji wynosi w wersji optymistycznej około 8% populacji dorosłych obywateli naszego kraju żyjących powyżej minimum egzystencji.
Wiadomo, że nie ma sensu za bardzo podsłuchiwać spokojnych ludzi, którzy żyją na wsi lub w małym miasteczku. W gminno-wiejskiej Polsce bowiem nie wiele dzieje się. Grupą docelową inwigilacji są społeczności najbardziej aktywne zawodowo i społecznie. Trudno wyobrazić sobie sens w systematycznym i masowym monitorowaniu bilingów osób powyżej 80 roku życia. Jeśli przyjmiemy, że 60%  populacji dorosłych mieszkańców Polski stanowią ci, których warto podsłuchiwać, to otrzymujemy katastrofalny wniosek: 10%  populacji najbardziej aktywnych zawodowo, społecznie i politycznie obywateli naszego kraju jest monitorowanych przez służby specjalne. Oznacza to, że co dziesiąty pracownik dowolnego uniwersytetu lub urzędu miejskiego czy w końcu co dziesiąty  nauczyciel  przynajmniej jeden raz został podsłuchany lub podglądany przez  agenta jakiejś spec-służby.
Z pewnością nie jest tak, że co dziesiąty lub nawet co dwudziesty z  nas jest przestępcą. Jak więc wyjaśnić fakt tak zmasowanej inwigilacji obywateli naszego kraju przez służby specjalne?
Służby specjalne pracują dla politycznego establishmentu
Podsłuchy, monitorowanie bilingów, treści korespondencji mailowej oraz aktywności na portalach społecznościowych służą zbieraniu danych na temat społecznej aktywności obywateli. Na ich podstawie można śledzić kształtowanie się rozmaitych sieci interakcji w społeczeństwie oraz z uwagi na polityczny interes – można przeciwdziałać w ich rozwijaniu się. Nadto, śledząc treści przesyłanych komunikatów w sieci internetowej, służby specjalne są w stanie opracowywać strategie manipulacji medialnych tak, aby blokować lub dynamizować procesy cyrkulacji pewnych tematów w publicznym dyskursie.
Tak gigantyczna skala podsłuchów umożliwia służbom specjalnym monitorowanie procesów wyborczych. Dysponując danymi, służby specjalne są w stanie posługiwać się technikami prowokacji, aby „wyciąć”  niewygodnych kandydatów na posłów lub ministrów. W wypadkach, kiedy nie da się zebrać „haków”,  służby uprawiają internetowy hejting  lub poprzez aktywność swoich tajnych współpracowników (tzw. TW) są w stanie „izolować”  w lokalnych społecznościach niewygodnego delikwenta o ambicjach politycznych.
Reakcja Tuska
Premier  Donald Tusk stwierdził  w swoim komentarzu do sprawy:
Ja nie mam szczególnych uwag do tych zapisów. Nie uważam, żeby praktyka odbiegała od normy. Nie jest przecież tak, że ktoś ma kaprys i zakłada komuś podsłuch

Nie odniósł się w swojej wypowiedzi do mrożących liczb. To, że 10 % najbardziej aktywnych zawodowo i społecznie obywateli naszego kraju co najmniej raz było podglądanych w ostatnim roku, nie jest dla Donalda Tuska kaprysem, lecz praktyką, która nie odbiega od normy. Mamy Premiera dla którego fakt, iż co dziesiąty aktywny, dorosły obywatel naszego  kraju jest podglądany przez jakiegoś agenta jakiejś spec-służby, jest normą.
W swojej szczerości Tusk pokazuje, że jest najzwyczajniej niebezpiecznym, politycznym watażką. Zwolennik demokracji nie może  myśleć o zmasowanym podsłuchiwaniu obywateli jako, „sorry”, czymś normalnym. Tym, co jest zaskakujące w tej wypowiedzi, jest brak krętactwa – szczere wyznanie swoich myśli. Czy oznacza to, że na podstawie zebranych danych spec-służby poinformowały Premiera Tuska o tym, że wzięcie ich w obronę nie spowoduje uszczerbku na jego politycznym wizerunku?   Czy to oznacza, że obywatele naszego kraju  dają przyzwolenie władzy państwowej na praktyki totalnej inwigilacji? Czy zatem już żyjemy w „zwierzęcym folwarku?
W kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, w spotach wyborczych, Tusk sieje strach przed Rosją, Putinem i wojną – spoty  z nim mają charakter faszystowski. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/685679,walka-na-eurowyborcze-spoty-tusk-kontra-palikot.html Realny strach wśród obywateli, który próbuje się wywołać, wpływa na nas tak, że poszukujemy obrońcy, któremu całkowicie podporządkowujemy się. Dane ujawnione przez Trybunał Konstytucyjny, reakcja Tuska na fakt masowej inwigilacji mieszkańców naszego kraju oraz faszyzujący klimat euro-kampanii wyborczej w spotach reklamowych partii rządzącej stanowią alarmowy sygnał dla liberalnego, demokratycznego społeczeństwa. Tuska i Platformę Obywatelską trzeba jak najszybciej pozbawić władzy w naszym kraju. Przemieniamy się bowiem w orwellowski folwark zwierzęcy. Palikot miał rację używając metafory „knurów i prosiaków” w swoim klipie wyborczym – stanęły one bowiem na dwie nogi.
Casus Krysztofiaka
Od miesiąca jestem kandydatem do Parlamentu Europejskiego z listy „Europa Plus Twój Ruch”. Miesiąc mojej politycznej działalności może stanowić świetny przykład na to, jak służby specjalne w naszym kraju wpływają na skuteczność procesów wyborczych.
Od początku marca, rozpocząłem aktywną działalność internetową, której celem jest prezentacja moich poglądów i projektów politycznych. Przy czym, w swojej kampanii chcę pokazać, startując z pozycji nr 9, że bez wydania złotówki można skutecznie zajmować się polityką. Warunkiem tej skuteczności jest bowiem mówienie do ludzi z sensem. Moją ambicją jest dostanie się do Parlamentu Europejskiego po kosztach zerowych. Mam świadomość, że byłby to „cud polityczny”.  Ale gdyby plan zrealizował się, to ustanowiony precedens  całkowicie zmieniłby naszą scenę polityczną. Wystarczy, że wyobrazicie sobie fakt, iż Krysztofiak bez wyłożenia złotówki dostał się w tak „morderczej konkurencji” do Parlamentu Europejskiego.  Media oszaleją !!! Taki scenariusz wypadków jest możliwy, choć mało prawdopodobny (bądźmy realistami).
Służby specjalne snują również swoje scenariusze wypadków politycznych. Muszą oszacować straty i zyski na wypadek ziszczenia się takiego faktu. Bez wątpienia, służby specjalne odniosłyby najbardziej dotkliwe straty w postaci zawalenia się ich „makro-programów operacyjnych”. Facet spoza układów, nie będący celebrytą, lecz jedynie „jakimś tam naukowcem z lokalnego uniwersytetu”, który pojawił się „właściwie znikąd” na scenie politycznej kilka miesięcy temu,   wygrywa wybory. Według scenariuszy politycznych, w kraju monitorowanym, kontrolowanym i podsłuchiwanym przez spec-służby nie może zdarzyć się coś takiego. Na wypadek jednak takiej możliwości, należy podjąć kilka akcji prewencyjnych.
W połowie marca Facebook zablokował mi funkcję zapraszania osób do grona znajomych. Po kilku dniach, również tenże komunikator zablokował mi funkcję zapraszania na imprezy. Kilka dni temu okazało się, że funkcja wysyłania wiadomości również nie pracuje na moich stronach. W chwili obecnej jedynie posty i odpowiedzi pod postami mogę wklejać na moich stronach na Facebooku. Skuteczność moich działań internetowych została zredukowana do minimum. Kilka dni temu również Google zablokował  mi funkcje wysyłania informacji do więcej niż 5 osób jednocześnie. Nie mogę więc przesłać jednocześnie informacji politycznej, prezentującej moje poglądy,  na przykład, do 100 adresatów.
Dwa tygodnie temu została podjęta próba przez „niejakiego Krzysztonia” wyrzucenia mnie z blogerii „Newsweeka”. Administrator nawet sugerował, że na ten temat odbędą się w redakcji szacownego tygodnika rozmowy. Bez wątpienia, „ktoś tu coś prowokował”. Sprawa się jednak „rypła”, bo „Newsweek” nazajutrz opublikował na swojej głównej stronie internetowej tekst na temat mojego wystąpienia przeciwko rządowemu „Elementarzowi”. Redakcja Tygodnika pokazała więc „paluszka” spec-służbom.
W marcu również  w Uniwersytecie Szczecińskim wszczęto wobec mnie postępowanie  wyjaśniające  (w ramach procedury postępowania dyscyplinarnego) z zarzutu łamania dydaktycznych i pedagogicznych zasad na zajęciach z logiki, chyba (domyślam się), na kierunku zaocznych studiów (z policjantami i spec-wojskowymi): bezpieczeństwo narodowe (nie formułując konkretnych zarzutów). W międzyczasie odmówiono mi wzięcia udziału w uniwersyteckiej debacie europarlamentarnej, w której uczestniczyli kandydaci z konkurencyjnych komitetów wyborczych, a na którą oddelegowała mnie moja partia.
Podsumowując, w ciągu czterech tygodni przydarzyło mi się: podwójna blokada Facebooka, częściowa blokada Google’a, nieskuteczna próba blokady bloga, blokada politycznego wystąpienia w Uniwersytecie Szczecińskim, wszczęcie postępowania wyjaśniającego w Uniwersytecie Szczecińskim (z kontekstem z zeszłego roku). Moim zdaniem, to nie jest zbieg okoliczności – za dużo tych blokad.
Puenta
Służby specjalne w naszym kraju ciężko pracują, podsłuchując, monitorując, inwigilując i blokując obywateli.  Przy czym są to piekielnie mściwe mizoginicznie służby – z odłogami niezużytego testosteronu. Czas najwyższy, aby Trybunał Konstytucyjny przyjrzał się im z bliska, skoro Tusk nie dopuścił do powołania specjalnej komisji sejmowej ds. służb specjalnych. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/683208,sejmowa-komisja-ds-wojskowych-sluzb-informacyjnych-co-ukrywa-kaczynski-czy-tusk-sie-przestraszy.html http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/683396,miller-usiluje-pograzyc-kwasniewskiego-czas-na-komisje-sledcza-w-sprawie-wsi-i-%E2%80%9Eafery-millera-i-cia%E2%80%9D.html
***
Wojciech Krysztofiak – kandydat do Parlamentu Europejskiego z listy wyborczej „Europa Plus-Twój Ruch” (Nr 9 na liście)  w okręgu obejmującym województwa: Zachodniopomorskie i Lubuskie
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz