wtorek, 27 lutego 2018

Polska edukacja na dnie. Próba diagnozy – świnie, psy ogrodnika i nosorożce

TEKST  Z  2014  ROKU
Polski system edukacyjny generuje  „potężną nierównowagę edukacyjną”. 80% społeczeństwa nie jest w stanie konsumować kultury „lekko-wysokiej”; nie jest w stanie uczestniczyć w dyskursie publicznym. Z drugiej strony, mamy wikipedystów i blogerów, którzy produkują elitarne teksty kultury, wymagające, dla swojej recepcji ze zrozumieniem,  wysokich kompetencji intelektualnych.
Prof. Jan Hartman rozpętał  burzę w debacie nad polską edukacją.  Bez wątpienia ma rację iż „barany na studia przychodzą i barany z nich wychodzą”. Ta niezwykle celna metafora zmusza nas do postawienia dwóch pytań. Kto  młodych ludzi zamienia w barany? Kto ich strzyże?
„Baranienie” edukacji
Typowy młody człowiek baranem się staje, przekraczając progi szkolne w wieku sześciu lub siedmiu lat. Edukacja wczesnoszkolna stanowi bowiem pierwszą fazę przekształcania  dziecka w owieczkę. Polska szkoła podstawowa jest bowiem programowo nastawiona na wychowywanie, a nie na rozwijanie i kształtowanie w umysłach dzieci kompetencji poznawczych. Według Podstawy programowej dla szkoły podstawowej (dla klas I – III), zadaniem edukacji wczesnoszkolnej jest „prefabrykacja nowego człowieka”, który wie co jest dobre, a co jest złe (fundamentalizm etyczny),   podporządkowuje się regułom i normom ustanawianym przez silniejszych (dorosłych) (konformizm i serwilizm), jest zawsze grzeczny i dostosowuje się do presji społecznych (pacyfizm społeczny), kultywuje instytucję rodziny (trybalizm), kultywuje wartość swojego miejsca zamieszkania (prowincjonalizm), różnicuje ludzi (dyskryminacjonizm społeczny), zawsze mówi i nie zataja prawdy (weredyzm społeczny), potrafi postponować swoje oczekiwania ekonomiczne (pacyfizm ekonomiczny) oraz jest nastawiony na pomaganie innym (altruizm).
To, co bulwersuje najbardziej w analizowanym dokumencie, to brak odwołań do tak fundamentalnych wartości dzieciństwa jak: spontaniczność, śmiech, radość, kreatywność, bunt dziecięcy i wolność. W dokumencie przygotowanym przez minister K. Hall ani razu nie pada słowo „wolność”. Ministerialna wizja polskiej szkoły podstawowej, w  konfrontacji do koncepcji szkolnego dzieciństwa zaprezentowanej w powieści Pippi Langstrumpf, stanowi horror.
Taką wizję szkoły  realizuje armia nauczycieli kończących studia pedagogiczne. Czego więc się uczą przyszli nauczyciele szkół podstawowych na studiach pedagogicznych prowadzonych w około 200 szkołach wyższych w Polsce?
Od co najmniej 15 lat obserwuje się proces sukcesywnej redukcji zajęć z logiki matematycznej oraz logiki ogólnej w programach studiów pedagogicznych niemal we wszystkich uniwersytetach. Tam, gdzie logika jest jeszcze w szczątkowej formie nauczana, figuruje w planie studiów na czwartym, zamiast na pierwszym, roku w wymiarze maksimum 30 godzin. Takie przedmioty, fundamentalne z punktu widzenia edukacji pedagogicznej, jak: psychologia poznawcza, psycholingwistyka czy też lingwistyka, są w ogóle nieobecne w siatce godzin na studiach pedagogicznych. Psychologia rozwojowa zaś wykładana jest tylko przez jeden semestr. Specjalistyczne przedmioty, chyba najważniejsze dla przyszłych nauczycieli klas początkowych w szkole podstawowej, takie, jak: edukacja matematyczna oraz edukacja przyrodnicza, są nauczane poza kontekstem logiki i fizyki. Nauczyciel, którego zadaniem jest zakodowanie w umyśle dziecka pojęcia zbioru, po swoich studiach pedagogicznych nie dowie się czym jest zbiór. To samo dotyczy takich kategorii, jak: relacja, porządek, struktura i liczba. Edukacja polonistyczna jest na ogół prezentowana studentom nauczania wczesnoszkolnego poza kontekstem semantyki literaturoznawczej. Wykładowcy pedagogiki uczą o znakach, o posługiwaniu się symbolami, nie mając podstawowych wiadomości z zakresu semiotyki.  W zamian student otrzymuje tak zwaną wiedzę w zakresie: pedagogiki czasu wolnego, wolontariatu, genderowej pedagogiki społecznej oraz etyki.
System nauczania pedagogiki jest w polskich szkołach wyższych zorientowany ideologicznie. Zgodnie z konstrukcją programów studiów pedagogicznych na większości polskich uniwersytetów, misja nauczyciela naszych dzieci sprowadza się do kształtowania nowego człowieka. Dominujący paradygmat polskiej pedagogiki ma charakter eugeniczny. Bez wątpienia jest to dziedzictwo marksizmu. Współcześnie jednak ten eugeniczny schemat myślenia pedagogicznego jest inaczej treściowo wypełniany, niż za czasów PRL. Wówczas zadaniem szkoły było wychowywanie na człowieka socjalizmu; dzisiaj jest nim wychowywanie na porządnego chrześcijanina - cichego, pokornego, skromnego, prawego, altruistycznego i karnego „barana”.
Zbaraniali absolwenci szkół podstawowych kontynuują swoją naukę w gimnazjach, w których ich „baranienie” jest pogłębiane. Ci zaś, którzy zachowali „ludzkie oblicze”, lądują w elitarnych gimnazjach.   W każdym wojewódzkim mieście jest ich zwykle kilka. Na tym etapie, system oświaty zaczyna generować mechanizmy utrwalające nierówność edukacyjną. W gimnazjach rejonowych wyniki testów kompetencyjnych oscylują wokół 40- 50% (średnia), podczas gdy w gimnazjach mundurowych młodzież osiąga, średnio, od 85% do 95% z testu gimnazjalisty.
„Dematematyzacja” i „dehermeneutyzacja” jako efekt zbaranienia
Zważywszy na to, że do gimnazjów elitarnych dostaje się jedynie niewielki odsetek zdających, dywersyfikacja uczniów w postaci dostępu do najwyższej jakości usług edukacyjnych zostaje naznaczona zjawiskiem potwornego resentymentu edukacyjnego wśród olbrzymich rzesz przedstawicieli klasy średniej. Rodzic dziecka, które nie dostało się do wymarzonej szkoły gimnazjalnej, musi sobie zracjonalizować  porażkę swojej pociechy. W ten sposób postawa obniżania wartości wiedzy i umiejętności poznawczych staje się dominującą w interakcjach publicznych. Elitarni gimnazjaliści stają się w oczach reszty kujonami, szczurami na wyścigach, garbatymi, nuworyszami czy ludźmi z lasu. Co więcej, właśnie w tej atmosferze anty-intelektualnej przebiega proces edukacji w 90% polskich gimnazjów. Najbardziej niebezpiecznymi społecznie przejawami tej deintelektualizacji młodego człowieka jest jego „dematematyzacja”   oraz „dehermeneutyzacja”.  Skrajnym przejawem pierwszego procesu jest „zdebilenie matematyczne” polegające na tym, że absolwent gimnazjum nie umie posługiwać się ułamkami, nie jest w stanie obliczyć odsetek bankowych ani „wyczytać”  prognozy pogody na weekend z kilkudniowego wykresu meteorologicznego. Polskie gimnazja wywołują zjawisko „wykluczenia matematycznego” olbrzymich rzesz młodego społeczeństwa (ponad 70%). „Dehermeneutyzacja” zaś objawia się w braku umiejętności interpretowania własnego doświadczenia życiowego z różnych punktów widzenia, w różnych perspektywach pojęciowych.  Ten proces skutkuje z kolei „wykluczeniem humanistycznym młodych ludzi”. Jego przejawem jest funkcjonalny analfabetyzm czyli niemożność czytania ze zrozumieniem tekstów kultury. Następstwem wykluczenia humanistycznego jest autyzm społeczny czyli zjawisko polegające na zamykaniu się we własnych światach przekonań przy jednoczesnym braku kompetencji w symulowaniu innych punktów widzenia.
Na  trzecim etapie edukacji powszechnej, nauczyciele licealni otrzymują pod swoją opiekę „zbaraniałych”, wykluczonych matematycznie i humanistycznie młodych ludzi. Terapia edukacyjna w liceum lub technikum nad typowym, polskim „baranem”, przejawiającym matematyczne i humanistyczne wykluczenie oraz postawę autyzmu społecznego, jest  z góry skazana na porażkę. Mit Syzyfa w polskim liceum staje się niestety twardą rzeczywistością.
Absolwenci elitarnych gimnazjów kontynuują swoją naukę w równie elitarnych liceach. Niektóre z nich, na przykład III LO w Gdyni, XIII LO w  Szczecinie czy Liceum im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu,  przynależą do grona najlepszych szkół średnich na świecie. Niektórzy absolwenci tych kilkunastu szkół średnich w Polsce często kontynuują swoje studia na prestiżowych uczelniach zachodnich lub amerykańskich. Większość staje się studentami najlepszych, rodzimych uniwersytetów. Natomiast „barany” dostają się na studia w wyższych szkołach ściemniania lub w słabych, polskich uniwersytetach. Proces dywersyfikacji w dostępie do kształcenia na wysokim poziomie pogłębia się. Typowy absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego jest w stanie ze zrozumieniem, samodzielnie przeczytać Folwark zwierzęcy Orwella, podczas gdy typowemu absolwentowi wyższej szkoły  ściemniania trzeba „łopatą do głowy” przedstawiać ideę przewodnią tego „opowiadania-bajki”.
Polski system edukacyjny generuje więc „potężną nierównowagę edukacyjną”. 80% społeczeństwa nie jest w stanie konsumować kultury „lekko-wysokiej”; nie jest w stanie uczestniczyć w dyskursie publicznym. Z drugiej strony, mamy wikipedystów i blogerów, którzy produkują elitarne teksty kultury, wymagające, dla swojej recepcji ze zrozumieniem,  wysokich kompetencji intelektualnych. Polacy są najlepszymi wikipedystami na świecie.
Barany contra wikipedyści
Głęboka nierównowaga edukacyjna generuje konflikt, którego przejawem są postawy resentymentalne „baranów”. Ponieważ „barany” tworzą masę ludzką; jest ich więcej, więc w  przestrzeni instytucjonalnej „koszą i wycinają” wikipedystów. Mechanizm rządzący tym zjawiskiem ma charakter ekonomiczny. Dopuszczenie wikipedystów do centrów decyzyjnych musi skutkować „strzyżeniem barana przez człowieka”. Przyjmując postawę obronną, baran prewencyjnie „beczy” na wikipedystów.  Każdy „wykształciuch” - czyli osoba, która ma doktorat lub jest autorem publikacji naukowych czy też posiada wiele dyplomów ukończenia różnych kierunków studiów na najlepszych uniwersytetach polskich lub osoba bez dyplomu ale czytająca powieści Eco, Tołstoja, Nabokova oraz poezję Whitmana – doświadczył tego, że jego setki  aplikacji o pracę nie spotkały się jakimkolwiek odzewem z agencji pośrednictwa pracy. „Barany” z agencji HR zawsze wyrzucają do kosza życiorysy, w których wikipedysta chwali się ukończonymi kilkoma kierunkami studiów.  Posiadając doktorat, cudem jest uzyskanie pracy w charakterze nauczyciela. „Dyrektorzy-barany” wręcz nienawidzą tych, którzy czytają Gombrowicza.
Napięcia społeczne wytwarzane przez rodzimy system edukacji wywołują traumy społeczne. Elitarni intelektualiści zaczynają nawoływać  do rebelii przeciwko „baranom” w ramach własnej auto-terapii. Felietony na temat upadku polskiej edukacji, pisane przez prof. Hartmana, są ewidentnym przejawem tego buntu. Paradoksem jest to, że jego skuteczność jest warunkowana akceptacją diagnozy o zbaranieniu młodego pokolenia Polaków przez nie samo. Hartman podjął się – poza własną auto-terapią - również terapii na „baranach”. Oczywiście, nie każdy „baran” wysłucha weterynarza. Wśród nich  występują bowiem ostre podziały społeczne.  Jedynie „barany strzyżone” mogą wszcząć protest.
Kto strzyże „barany”?
Dynamika procesów społecznych przekształca niektóre „barany” w orwellowskie świnie. Proces takiego przeistoczenia ma charakter fazowy. Aby stać się świnią, „baran” musi najpierw stać się psem ogrodnika,
potem nosorożcem Ionesco –  dopiero kiedy zaczyna mu odpadać róg, upodabnia się do świni.  Jej funkcją społeczną jest strzyżenie „baranów”.
Świnie rozpoznajemy po tym, iż epatują swoimi zegarkami marki Rolex, garniturami Armaniego oraz spasionymi brzuchami i ryjami. Wyprostowana świnia (czyli przemieniony „baran”), strzygąc inne „barany”, płaci im podłą płacę za ich ciężką pracę.  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/656262,polacy-sa-niewolnikami.html
Literalizując tę metaforę, grupa społeczna świń stanowi obecny w Polsce establishment podtrzymujący niewolnictwo pracownicze oraz system dystrybucji PKB. Orwellowskie świnie są właśnie głównymi jego beneficjentami. Świnie wraz z psami ogrodnika oraz nosorożcami, poprzez system edukacji, imprintują w umysłach „strzyżonych baranów” postawy: pacyfizmu społecznego i ekonomicznego, serwilizmu i konformizmu, dyskryminacjonizmu oraz fundamentalizmu etycznego i altruizmu (przyzwolenia na ostrzyżyny)
Edukacyjne  „pranie mózgów” ma przede wszystkim  ograniczać rozrastanie się warstwy społecznej wikipedystów i blogerów. Przeciętny Polak musi być baranem, bo jeśli nim nie będzie, to nie da się ostrzyc. Przejawem skuteczności imprintingu ideologicznego w polskich szkołach jest to, że pomimo gigantycznego bezrobocia wśród młodych obywateli naszego państwa, pomimo podle niskich pensji, młodzież (młodsza i starsza) nie rzuca koktajlami Mołotowa na świnie, psy ogrodnika i nosorożce.
Puenta
Aby w naszym społeczeństwie po ulicach chodziło mniej baranów, musimy zlikwidować obecnie funkcjonujące instytuty pedagogiczne w szkołach wyższych. W miejsce tej anachronicznej, ideologicznej struktury, podtrzymującej ekonomiczne  status quo świń, psów ogrodnika i nosorożców, należy stworzyć instytuty kognitywistyczno-pedagogiczne. Dotychczasowych nauczycieli szkół podstawowych trzeba wysłać na „re-edukację logiczno-kognitywistyczną” skutkującą ich „być albo nie być” w polskiej szkole podstawowej. Jeśli polscy pedagodzy nie zostaną poskromieni w swojej produkcji „papki ideologicznej” w szkolnym dyskursie, to czasy, które nastąpią po wyborach w 2015 roku, będą straszne. Wróżbici przepowiadają, że świnie zamienią się z „fryzjerów baranów” w konsumentów ich mięsa.
***
Wojciech Krysztofiak – kandydat do Parlamentu Europejskiego z listy wyborczej „Europa Plus-Twój Ruch”;  Lista Nr 5 (Nr 9 na liście);   okręg obejmujący województwa: Zachodniopomorskie i Lubuskie
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.

1 komentarz:

  1. Dzień dobry,
    Dla wszystkich planów kredytowych skontaktuj się z nami.
    Otrzymasz pożyczki w mniej niż 72 godziny.
    E-mail: area.of.finance13@gmail.com

    OdpowiedzUsuń