wtorek, 27 lutego 2018

WOJNA Z CELLULITEM KOBIETY POSZUKUJĄCEJ - DIETA KRYSZTOFIAKA

TEKST  Z  DNIA  26.07.2013  ROKU
Kobieta poszukująca oddaje się każdego ranka godzinnym spotkaniom ze swoim odbiciem przed lustrem oraz obserwacjom swoich ud, pośladków, piersi i brzucha. Poluje na swojego wroga, którym jest cellulit. Przyzwolenie na cellulit jawi się więc z punktu widzenia historycznych kryteriów estetycznych jako akt bezwiednej akceptacji chrześcijańskiego sacrum. Wojna z cellulitem stanowi tym samym metafizyczny protest oraz  bunt wobec Boga; jest „szatańskim kontraktem” wyzwalającym od nudy tego świata; jest żądaniem „zmysłowego misterium z Szatanem”, symbolizowanym przez „niedookreślony ideał mężczyzny”, który w tym świecie nigdy się nie zrealizuje
Mężczyźni powiadają, że dopiero po czterdziestce kobiety stają się uzależniającym  narkotykiem, w poszukiwaniu którego są w stanie poświęcić swoje fortuny. Niektóre czterdziestoletnie kobiety, szczególnie te, które reprezentują typ kobiety poszukującejhttp://blogi.newsweek.pl/Tekst/naluzie/674826,kobieta-i-mezczyzna-podczas-wakacji.html
posiadają w sposób wyrazisty świadomość swojej zniewalającej mocy. W swojej odwadze i śmiałości są zdolne do wodzenia mężczyzn na fantastyczne pokuszenie zmysłową i intelektualną  przygodą rozgrywającą się w sceneriach łamiących tabu typowości. Ich śmiałość jest determinowana samoafirmacją cielesną.
Największym wrogiem kobiety nie jest wcale mizoginiczny mężczyzna typu Rydzyka czy Kaczyńskiego. Jest nim wstyd przed własnym ciałem  postrzeganym jako czarodziejski rekwizyt, dzięki któremu mogą przeżyć „furię zmysłowej rozkoszy”.  Dlatego kobieta poszukująca oddaje się każdego ranka godzinnym spotkaniom ze swoim odbiciem przed lustrem oraz obserwacjom swoich ud, pośladków, piersi i brzucha. Poluje na swojego wroga, którym jest cellulit. Jest on źródłem jej seksualnego wstydu. Kiedy staje po raz pierwszy – w wieku czterdziestu lat - naga przed  kolejnym wybrańcem, lęka się męskiej percepcji własnego ciała.  Wzrok mężczyzny skierowany na fałdy cellulitu na jej udach i pośladkach przeraża ją podczas pierwszego aktu, wyobrażanego jako misterium.
Czy cellulit wymyka się kryteriom estetycznym?
Kryteria piękna kobiecego ciała są zmienne historycznie. Zależą one od konwencji kulturowych ustanawianych przez „ekspertów od wartości”. Piękne kobiety czasów Rubensa różnią się fundamentalnie od współczesnych wzorców harmonii kobiecego ciała. http://www.magazynsztuki.pl/wp-content/uploads/2011/04/Rubens_Trzy-Gracje.jpg Cellulit  ukazuje  ekspansywnie swój patos na udach i pośladkach  każdej z Trzech  Gracji Rubensa.
Dla kontrastu, współczesne gwiazdy show-biznesu epatują    http://pinterest.com/pin/29836416252073428/ http://zmyslowepiekno.blogspot.com/2013/07/dreams-37-12-zdjec.html swoją kruchością, wiotkością oraz „ciałem zminimalizowanym”, inne zaś - mocą, siłą swoich sprężystych mięśni oraz erotyczną dynamiką http://wowy.pl/seksowna-i-piekna-85081, niekiedy symbolizującą imperializm dziejowy pierwiastka żeńskiego  http://wowy.pl/2-lesbijki-sexy-84890 . Żaden dominujący współcześnie wzorzec seksualności kobiety nie manifestuje cellulitu na jej ciele.
Rubensowska Gracja symbolizowała obfitość, wypełnienie i spełnienie w świecie stworzonym przez Boga. Barokowe kryteria estetyczne, gloryfikujące cellulit, spełniały funkcję dziękczynną –  „pełna i uśmiechnięta kobieta” o rozłożystych biodrach, spulchnionych udach stanowiła symbol radości z oddania się Bogu w akcie rodzenia książęcego lub królewskiego potomka. Apoteoza „ciała maksymalnego z cellulitem” w pewien sposób uzasadniała bizantyjski przepych Kościoła Katolickiego w Europie stanowiący metaforę „najlepszego ze wszystkich możliwych światów Leibniza”.  Współczesne „pomniki kobiecego piękna” symbolizując, wręcz opozycyjnie,  „ubóstwo”,  „niespełnienie” i „niecierpliwe żądanie orgiastycznego orgazmu”, przywołują odniesienie do rozczarowania naszym życiem. One się nigdy nie uśmiechają; ich ciała tkwią w permanentnym stanie „zalęknionego oczekiwania”. Ale właśnie to je podnieca – dążenie do tego, co nieoczekiwane, niespotykane, osobliwe i niewiadome; oczekiwanie z bojaźnią i drżeniem na Odyseję rozkoszy.
Przyzwolenie na cellulit jawi się więc z punktu widzenia historycznych kryteriów estetycznych jako akt bezwiednej akceptacji chrześcijańskiego sacrum. Wojna z cellulitem stanowi tym samym metafizyczny protest oraz  bunt wobec Boga; jest „szatańskim kontraktem” wyzwalającym od nudy tego świata; jest żądaniem „zmysłowego misterium z Szatanem”, symbolizowanym przez „niedookreślony ideał mężczyzny”, który w tym świecie (jako Platońskiej Jaskini) nigdy się nie zrealizuje.
Polityczno-religijny wymiar wojny z cellulitem
Wegetarianizm oraz weganizm stanowią  ideologie, które są ufundowane nie tylko na etyce troski o życie zwierząt, ale również na współczesnej estetyce  kobiecego ciała. Wegetariańskie i wegańskie recepty na odchudzenie, których celem jest wyrafinowanie kobiecych mięśni (ud i pośladków) z tłuszczu cellulitowego, stanowią  formę niezgody na fakt ich stworzenia przez Boga. Dieta beztłuszczowa jest protestem przeciwko przepychowi, napełnieniu oraz „geometrii rozłożystości” kobiecego ciała, których funkcja jest interpretowana jako spełnianie boskiej misji rodzenia człowieka – wykarmiona kobieta-chłopka o szerokich biodrach dobrze rodzi.
Współczesna kultura „fitnesu”  jest niestety tragiczna. Recepty na pozbycie się cellulitu są nieskuteczne. Kobieta poszukująca na kontrakcie z Demonem zmysłów przypomina Syzyfa. Buntując się przeciwko misji nadanej jej przez chrześcijański dyskurs, nie jest w stanie sprostać współczesnym kryteriom estetycznym. Kobieta poszukująca jest permanentnie znerwicowana – lęk obnażenia swoich cellulitowych zmarszczek na udach i pośladkach przed wymarzonym, męskim bohaterem w wyidealizowanym misterium rozkoszy zmysłowej paraliżuje ją; doprowadza ją albo do stanu bojaźni i drżenia albo do rozpaczy.
Rozpacz popycha kobietę poszukującą do symulacji gniewu i zemsty na Bogu – Marsz Szmat miał symbolizować taką ironiczną zemstę: Jeśli nas stworzyłeś Boże, to stworzyłeś Szmaty. Apel Szmat-kobiet poszukujących w tym akcie zemsty presuponował metafizyczne przesłanie: świat Boga jest szmaciany.
Jak ulżyć kobietom poszukującym w ich tragicznej wojnie z cellulitem?
Cellulitu można się pozbyć. Wystarczy konsekwentnie realizować anty-wegetariańską dietę bez węglowodanów. Należy spożywać mięso i mleko, nawet tłuszcz w postaci jajecznicy na  wędzonym boczku; należy jeść groch, bób i soczewicę (rośliny o dużej zawartości białka). W tej diecie, ważne jest wyeliminowanie spożywania produktów węglowodanowych – ziemniaków, mąki, ryżu, chleba, ciastek, słodyczy, cukru, itd. Drugim bardzo ważnym składnikiem procedury anty-cellulitowej jest kontrola spożywania wody. Jej nadmiar w organizmie jest wiązany przez tkankę tłuszczową – stąd wywodzi się otyłość, która jest również „pożywką dla cellulitu”. Na ogół przyjmuje się, że półtora litra wody dziennie stanowi wartość wystarczającą dla sprawnego funkcjonowania organizmu w typowych sytuacjach. Jeśli po wyczerpującym, kilkukilometrowym, wieczornym biegu wypijacie litr wody, to przegrywacie w waszej bitwie z cellulitem. Dlatego lepiej nie biegać, nie jeździć rowerem, nie chodzić na basen; nie uprawiać sportu – żadnego !!! Zamiast wysiłku sportowego, kilka razy dziennie uprawiajcie seks; ale nie pijcie wody po waszych uniesieniach zmysłowych; wystarczy zwilżyć nasycone usta.
Wojna z cellulitem poprzez konsekwentne realizowanie naszkicowanej Diety Krysztofiaka, aby pozyskać łup w postaci piękna kobiecego ciała, bez wątpienia wpisuje się w nurt klasycznego, tradycyjnego konsumpcjonizmu wyekstrahowanego z sakralnego dyskursu. Spożywanie mięsa (wraz z umiarkowanym „wodnym postem” i eliminacją żywności węglowodanowej) nie ma służyć Jahwe, Chrystusowi czy też Allachowi. Anty-wegetariański styl życia może równie dobrze być interpretowany jako cyrograf z Szatanem (ucieleśnionym we wzorcu męskości) dostarczającym kobiecie poszukującej spełniających ją bodźców.
Nadchodzące wybory polityczne w Polsce (za dwa lata) mogą wojnę kobiet z cellulitem całkowicie spacyfikować. Jeśli wygra PiS, to być może nastąpi rewolucja estetyczna w naszym kraju – zacznie obowiązywać Rubensowski ideał piękna kobiecego ciała jako dziękczynna apoteoza Boga katolików. Powrócimy do czasów Baroku – przekaz estetyczny skoncentruje się na ukazywaniu wielkości Boga i przepychu Boskiego Raju. Kobiety przestaną się lękać swojego cellulitu, gdyż stanowić on będzie, na przekór zlaicyzowanej kulturze Zachodu, symboliczny  rekwizyt spełnienia kobiety w najlepszym z możliwych światów, jaki Bóg wybrał dla nas – ludzi.
***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute )

1 komentarz: