wtorek, 27 lutego 2018

PO CO NAM REFERENDUM EDUKACYJNE?

TEKST  Z  DNIA  22.10.2013  ROKU
Celem narzucenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków jest zminimalizowanie nierównowagi edukacyjnej wśród dzieci. Im młodsze dzieci, tym bardziej są „równe sobie”.  Dopiero od piątego roku życia  zaczyna się proces przyspieszenia poznawczego młodego umysłu. Te dzieci, które w wieku pięciu i sześciu lat pozostają w domu ze swoją babcią lub dziadkiem,  poznawczo tracą, a te które idą do szkoły – przyspieszają swój rozwój. W konsekwencji, w klasie siedmiolatków  mamy już na wejściu podział uczniów na outsiderów i „bystrych pistoletów”.
W najbliższych miesiącach środowiska popierające PiS szykują obywatelom kolejną hucpę referendalną. Po przegranej w Bitwie Warszawskiej, po nokautującym ciosie  zadanym Kaczyńskiemu przez Rydzyka i Kościół Katolicki, zwolennicy PiS-u pragną „odegrać się” na Platformie Obywatelskiej, organizując referendum w sprawie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
Walka o władzę polityczną sięgnęła więc bruku. Po to, aby wykoleić rząd Tuska, jego przeciwnicy chcą posłużyć się dziećmi. Cynizm tej gry polega na tym, że prefabrykuje się w przestrzeni publicznej pojęcie dobra dziecka, którym następnie żongluje się tak, aby pokazać, że Tusk i jego partia są przeciwko polskim przedszkolakom. PiS już nie tylko instrumentalizuje, używając mgły smoleńskiej, starsze pokolenie obywateli naszego państwa, ale próbuje cynicznie oddziaływać na młodszych wyborców w wieku trzydziestu lat.
Jaki miał być scenariusz?
Kaczyński ze swoim głównym doradcą Adamem Hofmanem przygotowali scenariusz wojny politycznej, nazwany kryptonimem „Tysiąc Wietnamów”. Celem miało być wywołanie wojny polsko-polskiej czyli totalnego zdestabilizowania życia społecznego w kraju poprzez wzniecanie aksjologicznych konfliktów (na tle wartości). W początkach 2013 roku PiS przygotował mapę potencjalnych konfliktów. Obejmowała ona ogniska mikro-konfliktów oraz makro-konfliktów.
Te pierwsze miały być rozgrywane w obrębie rozmaitych instytucji – na przykład w uniwersytetach, w szkołach, w kościołach, a nawet w Sejmie.  Wszczynano na masową skalę sprawy dyscyplinarne oraz sądowe o obrazę uczuć religijnych; nasyłano na grzeszników prokuratorów. Organizowano w środowiskach parafialnych  pochody protestu w sprawie Telewizji Trwam. W okresie wakacyjnym, PiS wraz ze związkami zawodowymi wszczynał zadymy w Warszawie pod hasłami likwidacji umów śmieciowych i podniesienia pensji minimalnej. W Sejmie „bluzgano  i wylewano na siebie pomyje” podczas debat nad aborcją, in vitro i związkami partnerskimi. Te mikro-konflikty miały pełnić funkcje małych ognisk zapalnych – takich „małych Wietnamów”. Były to w istocie potyczki partyzanckie, osłabiające przeciwnika z flanki. Ponieważ wojen nie wygrywa się ani walką partyzancką ani terroryzmem, PiS musiał zaplanować poważne bitwy i batalie.
Makro-konflikty zostały zaprojektowane przez strategów PiS jako wyborcze  bitwy polityczne. Najpierw Kaczyński przygotował bitwę pod Rybnikiem, potem pod Elblągiem i następnie – batalię na Podkarpaciu. Wszystkie zwyciężył. Gwoździem do trumny Tuska miała być największa z nich – mianowicie Bitwa Warszawska.  Warszawa miała stać się Sajgonem.
Niestety Tusk z Komorowskim, przy udziale żołnierzy z Opus Dei na czele z Hanną Gronkiewicz-Waltz znaleźli sojusznika w postaci Kościoła Katolickiego. W sierpniu Prymas Polski zbeształ Kaczyńskiego określając referendum w sprawie odwołania Prezydent Warszawy jako hucpę. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/676066,kosciol-katolicki-odcina-sie-od-kaczynskiego-i-pis.html Sondaże wyborcze Kaczyńskiemu siadły; słupki przestały rosnąć, a nawet zaczęły minimalnie opadać. Kościół wstrzymał się od popierania Kaczyńskiego. Podczas  kościelnych celebracji księża nie nawoływali do wypełnienia obywatelskiego obowiązku głosowania w referendum. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/676106,kosciol-katolicki-pograzyl-kaczynskiego-zmowa-prymasa-z-tuskiem-przeciwko-pis-%E2%80%93-na-marginesie-sondazu-homo-homini.html Kaczyński przegrał !!! Warszawa nie stała się Sajgonem.
Referendum edukacyjne miało być, w zamierzeniach strategów PiS, wielką ogólnopolską, finalną rozgrywką z leżącym na łopatkach Tuskiem. Jego celem miało być skopanie, zdeptanie, zmaltretowanie konającej Platformy po przegranej batalii w Warszawie. Oczywiście, w tym zamiarze skopania leżącego, PiS chciał posłużyć się dziećmi. Tusk miał być potraktowany jak pedofil, który krzywdzi polskie dziecko, nakazując mu pójście do szkoły w wieku sześciu lat.  Referendum miało przerodzić się  w samosąd nad konającym pedofilem w obronie polskich, katolickich, przemodlonych dzieci.
Niestety nic nie wyszło z hofmanowskiego scenariusza bitewnego „tysiąca Wietnamów”. Sajgonu nie będzie. Kaczyńskiego można tylko już porównać do księcia Józefa Poniatowskiego, powracającego z wyprawy smoleńsko-moskiewskiej.  Zginął on pod Lipskiem w rzece Elsterze zastrzelony przez francuskich sojuszników. Wcześniej wyprawiając się z przywódcą pisowskich żołnierzy na Smoleńsk, Rydzyk i Episkopat  również zabili PiS śmiertelnym strzałem zdrajcy, Rońdy. Ta analogia pokazuje, że  Kaczyński jest w istocie komiczno-tragiczną postacią. Chciał być Mussolinim Polski, a może nawet Napoleonem kraju nad Wisłą. Nie czytał jednak Krasińskiego Nie-boskiej komedii. Sensem bowiem  dziejowym każdego, politycznego mesjasza jest jego zmiażdżenie  walcem historii. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/675693,polityczny-poligon-doswiadczalny-w-warszawie.html
Komu ma służyć edukacja sześciolatków?
Żyjemy w XXI wieku w Europie wśród krajów, których produkt narodowy jest kreowany dzięki wiedzy naukowej. Istota nauki jest jej matematyzacja i informatyzacja. Społeczeństwo, które nie umie posługiwać się cyframi, równaniami matematycznymi oraz algorytmami informatycznymi, jest skazane na niewolnictwo manifestujące się pod postacią podłej płacy za prostą pracę. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/656262,polacy-sa-niewolnikami.htmlhttp://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/675778,referendum-edukacyjne-jesienia.html
Jesteśmy społeczeństwem, które przez co najmniej trzydzieści lat było poddawane procesowi dematematyzacji. Obecny Rząd próbuje walczyć z tym zjawiskiem. Efektem tej walki  jest jedynie to, że  matematyka stała się znowu obowiązkowym przedmiotem na maturze.  Zmiany powinny jednak sięgać głębiej; należy zmienić programy nauczania wczesnoszkolnego oraz przeorientować paradygmat naukowy uprawiania w Polsce pedagogiki. Nauczyciel klas wczesnoszkolnych powinien być specjalistą od psychologii rozwojowej, poznawczej oraz kognitywistyki. Niestety obecni opiekunowie naszych dzieci nie posiadają tych kompetencji.
Obowiązek szkolny dla sześciolatków jest więc uzasadniony. Im wcześniej dziecko zacznie uczyć się liczenia, pisania i czytania, tym lepiej dla niego samego i jego przyszłości. Żyjemy w społeczeństwie, które ceni sobie zasady konkurencji. Wielu sześciolatków z zamożnych rodzin, przekraczając szkolny próg, posiada przewagę konkurencyjną nad swoimi, o rok starszymi rówieśnikami pochodzącymi ze środowisk niezamożnych. W szkołach obserwuje się już na poziomie wczesnoszkolnym głęboką nierównowagę edukacyjną. To zaś powoduje zjawisko dyskryminacji „tych gorszych dzieci”. Rodzice „lepszych dzieci” posyłają je do szkół, gdzie uczęszczają właśnie „te lepsze”, zaś rodzice dzieci z ubogich rodzin zwykle wybierają dla nich „słabe szkoły rejonowe”. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/645161,w-zerowkach---zamiast-literek-i-cyferek-patriotyzm-o-ideologicznosci-wychowania-przedszkolnego.html Ta nierównowaga obecna już w szkole podstawowej pogłębia się w edukacji gimnazjalnej. W każdym większym mieście mamy gimnazja elitarne i pozostałe, rejonowe  „dla reszty”. Ostatecznie „reszta” wyląduje w słabych, zawodowych szkołach wyższych, a młodzież elitarna rozpocznie je w Uniwersytecie Jagiellońskim lub w „wypasionej” szkole w USA lub w Wielkiej Brytanii.
Celem narzucenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków jest zminimalizowanie nierównowagi edukacyjnej wśród dzieci. Im młodsze dzieci, tym bardziej są „równe sobie”.  Dopiero od piątego roku życia zaczyna się proces przyspieszenia poznawczego młodego umysłu. Te dzieci, które w wieku pięciu i sześciu lat pozostają w domu ze swoją babcią lub dziadkiem,  poznawczo tracą, a te które idą do szkoły – przyspieszają swój rozwój. W konsekwencji, w klasie siedmiolatków  mamy już na wejściu podział uczniów na outsiderów i „bystrych pistoletów”.
Morał
Nie dajcie się zwieść Kaczyńskiemu, Elbanowskiemu i innym, którzy namawiają was do obalenia systemu edukacyjnego w Polsce. Popełniliście błąd podpisując tę absurdalną petycję o referendum, której celem było wyłącznie wykolejenie rządu Tuska. Nie używajcie własnych dzieci w charakterze instrumentów walki politycznej. Taka postawa jest paskudna. Kierujcie się dobrem edukacyjnym własnych pociech. Im wcześniej zaczną się uczyć, tym lepiej dla nich. Dla dobra naszych pociech, walczmy o zmianę programów nauczania. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/669502,wybor-szkoly-podstawowej-dla-pierwszaka-jest-decyzja-polityczna.html
***
Wojciech Krysztofiak – kandydat do Parlamentu Europejskiego z listy wyborczej „Europa Plus-Twój Ruch” (Nr 9 na liście)  w okręgu obejmującym województwa: Zachodniopomorskie i Lubuskie
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz