wtorek, 27 lutego 2018

Naukowcy i studenci !!! Strzeżcie się psów ogrodnika

TEKST  Z  DNIA  03.05.2013  ROKU
Długotrwałe pozostawanie przy władzy w szkołach wyższych dziekanów-kopistów-psów ogrodnika zmniejsza do zera skuteczność przeprowadzenia rebelii naukowej przez arystokrację naukową z racji zablokowania mechanizmu pozyskania uznania przez rebeliantów wśród ludu. Gdy ten mechanizm jest zablokowany, rebelia kończy się tragicznie. Szkoły wyższe popadają na długie lata w otchłań prowincjonalizmu, w której jedyną wartością naukową, za którą zdobywa się uznanie, jest ilość skopiowanych idei dominującego paradygmatu uprawiania humanistyki (na przykład: katolickiej nauki społecznej).
Polskie szkolnictwo wyższe znajduje się w stanie głębokiej patologii. Wśród  25 % najgorszych szkół wyższych na świecie (według rankingu CSIC) znajduje się aż 58 polskich szkół. Wynik ten pokazuje, że jako 38 milionowe społeczeństwo posiadamy prawie 11 % udział w  światowej produkcji akademickiej ściemy (choć nasz udział w zaludnieniu kuli ziemskiej wynosi około 0.6%). Jesteśmy więc jednym z najbardziej wydajnych społeczeństw na świecie w   produkcji edukacyjnej iluzji. Jakie są więc powody takiego stanu rzeczy?
O instytucjonalnych mechanizmach tworzenia nauki
Na ogół teorie czy też koncepcje naukowe tworzone są w szkołach wyższych. Filozofowie stwierdzają, że proces kreacji nauki jest niezwykle złożony. Najpierw jacyś geniusze  muszą wymyślić paradygmat, czyli pewien zbiór założeń podpowiadających innym, jak konstruować i rozwijać teorie naukowe. Zwykle w ramach wymyślonego paradygmatu, geniusze konstruują zarys teorii zwany jej koncepcją. Następnie inni uczeni rozwijają wytwór geniuszów; poddają go precyzacji, uszczegółowieniu, matematyzacji i formalizacji. Tę fazę rozwoju paradygmatu można określić mianem  korekty wytworu geniuszy-kreatorów. Kolejnym etapem jest aplikacja teorii w doświadczanej rzeczywistości. Uczeni poddają teorie weryfikacji lub falsyfikacji eksperymentalnej, opracowują na ich gruncie nowe technologie czy też dostarczają rozmaitych prognoz. W dyscyplinach humanistycznych faza aplikacji koncepcji    może przejawiać się jako interpretacja tekstów kultury, jako tworzenie procedur ich prefabrykowania w postaci tworzenia kanonów pisania literatury pięknej (np. socrealizm, postmodernizm czy psychoanaliza) lub pisania tekstów historycznych, publicystycznych, a nawet religijnych. Ostatnią fazą rozwoju paradygmatu naukowego jest rynkowa replikacja koncepcji oraz teorii wytworzonych w jego ramach. Twórcze teksty naukowe są tłumaczone z jednego języka  etnicznego na drugi, z jednego kodu kultury na inny;  są streszczane, popularyzowane, upraszczane i cytowane.
Istnieją więc cztery typy naukowców z uwagi na spełniane role w rozwoju paradygmatu naukowego: kreatorzy, korektorzy, aplikatorzy oraz kopiści. W środowiskach naukowych najmniej jest kreatorów, później korektorów i aplikatorów, zaś najwięcej jest kopistów.  Praca tych ostatnich  manifestuje się w tworzeniu encyklopedii, słowników tematycznych, podręczników, kompendiów, streszczeń, omawiających monografii lub artykułów. Jest ona ostatecznie nakierowana na realizację celu dydaktycznej implementacji konceptów - wytworzonych przez kreatorów, korektorów i aplikatorów  - w umysłach publiczności rynku naukowego. Kopiści z tej racji, że nie są twórczy, tworzą grupę społeczną, którą można określić jako „masę ludową nauki”. Natomiast kreatorzy, korektorzy i aplikatorzy konstytuują arystokrację naukową.
Głównym łupem w pracy naukowej jest uzyskanie uznania, które jest dobrem zamiennym na wartość finansową. Kreatorzy usiłują uzyskać uznanie wśród korektorów i aplikatorów, zaś ci ostatni walczą o uznanie wśród kopistów. Z kolei kopiści zabiegają o uznanie wśród publiczności naukowej (polityków, kapłanów,  przedstawicieli biznesu oraz studentów). Uznanie wśród publiczności uzyskane przez kopistów  jest dziedziczone przez aplikatorów, korektorów i ostatecznie przez kreatorów. Im więcej kreator danej koncepcji posiada uznanych kopistów, tym większe ma uznanie, które może wymienić na „kasę”. Kreator bez kopistów jest więc „goły i wesoły”.
Narodziny prowincjonalizmu
W normalnej sytuacji, najwięcej kasy na rozwój paradygmatu uzyskują kreatorzy, potem korektorzy i aplikatorzy, a na końcu – kopiści. Jeśli kreator nie żyje, to największymi beneficjentami rozwoju danej koncepcji są jej korektorzy i aplikatorzy. Stanowiąc więc „masę ludową danego paradygmatu” i zabiegając wśród publiczności o uznanie, bez którego nie da się uprawiać nauki, kopiści uświadamiają sobie swoją siłę. Wszczynają „bunt mas” przeciwko naukowej arystokracji.
Bunt mas akademickich jest naturalnym celem dynamiki rozwoju struktury instytucjonalnej paradygmatu. Po śmierci kreatora, kopiści pozyskując od publiczności  środki finansowe na rozwój paradygmatu, muszą dzielić się nimi z korektorami i aplikatorami. Ponieważ kopiści tworzą masę akademicką, aby zmaksymalizować swój udział w rozkładzie środków finansowych w instytucjonalnej strukturze paradygmatu, muszą z procesu podziału wyeliminować arystokrację naukową. W interesie finansowym kopistów jest więc „przysłowiowe wycinanie” korektorów i aplikatorów, którego skutkiem są rządy kopistów w szkołach wyższych.
Myślenie prowincjonalne w nauce polega na akceptowaniu roli podrzędnej i odrzucaniu roli nadrzędnej w instytucjonalnej strukturze paradygmatu. Z takiego punktu widzenia, humanista myślący prowincjonalnie jest uczonym, który przyjmuje rolę podrzędną w dowolnej strukturze naukotwórczej  dowolnego paradygmatu i odrzuca pełnienie w niej  roli nadrzędnej.  Jeśli taki styl prowincjonalnego myślenia jest zinstytucjonalizowany w danym środowisku uczonych (na przykład: w uniwersytecie), to wówczas prowincjonalizm będzie cechą danego środowiska. Procesy instytucjonalizacji prowincjonalizmu jako stylu myślenia o rolach w nauce przejawiają się w działaniach środowiskowych polegających na dyskryminacji, stygmatyzacji oraz karaniu tych jednostek, które w swojej aktywności naukowej próbują zająć pozycję wyższą niż dopuszczalna w danym środowisku.
Wyróżnić można trzy typy prowincjonalizmu z uwagi na siłę jego natężenia: (i) prowincjonalizm dopuszczający osiągnięcie co najwyżej roli korektora; (ii) dopuszczający osiągnięcie roli co najwyżej aplikatora; (iii) dopuszczający osiągnięcie roli co najwyżej kopisty.  Ostatni z wymienionych można metaforycznie określić „prowincjonalizmem psa ogrodnika”.
Prowincjonalizm psa ogrodnika, który charakteryzuje dane środowisko akademickie, manifestuje się więc, przede wszystkim,  w działaniach nagradzających produkcję „makulatury naukowej”  oraz działaniach dyskryminujących, stygmatyzujących i karzących autorów prezentujących swoje wytwory na prestiżowych pozycjach ekspozycji produktu naukowego (w czasopismach Listy Filadelfijskiej oraz Listy ERIH).
Instytucjonalizacja prowincjonalizmu psa ogrodnika
Jednym z przejawów instytucjonalizacji prowincjonalizmu psa ogrodnika jest stosowanie zinstytucjonalizowanych kryteriów ewaluacji pracy akademickiej naukowców, które nagradzają kopistów i dewaluują pracę aplikatorów, korektorów i kreatorów. Wyznaczniki tego stylu ewaluacji w sensie psa ogrodnika są następujące (według trzech parametrów: dydaktycznego, organizacyjnego oraz publikacyjnego w charakterze kopisty):
(1)   nadwartościowanie  pracy dydaktycznej (na przykład:  w ankietach oceny pracowników są w znaczący sposób uwzględniane oceny studentów, aktywność opiekuńczo-dydaktyczna w ramach kół naukowych, studiów doktoranckich oraz studenckich inicjatyw wydawniczych);
(2)   nadwartosciowanie pracy organizacyjnej (na przykład: w ankietach oceny pracowników (i) uwzględnianie w znaczący sposób pełnionych funkcji w szkole wyższej – rektora, prorektora, dziekana, prodziekana, kierownika zakładu, katedry, członka komisji senackiej, członka senatu; (ii) przecenianie wartości pracy polegającej na organizowaniu konferencji naukowych; (iii) przecenianie wartości pracy polegającej na organizowaniu „makulaturowych” pozycji eksponowania produktu naukowego; jak na przykład: udział w radach redakcyjnych „makulaturowych” czasopism i serii wydawniczych, spełnianie funkcji redaktora naczelnego „makulaturowego” czasopisma i serii wydawniczej; (iv) przecenianie wartości członkostwa w organizacjach naukowych typu: akademie nauk, komitety naukowe, rządowe lub przemysłowe gremia decyzyjne, „think tanki” );
(3)   nadwartościowanie pracy w charakterze kopisty (na przykład:  w ankietach oceny pracowników  uwzględnianie w znaczący sposób (i) publikacji naukowych eksponowanych na pozycjach kopistów; (ii) udziału w konferencjach naukowych i publikacji pokonferencyjnych; (iii) publikacji popularyzujących naukę).
Aby tę sytuację zegzemplifikować, posłużmy się rzeczywistym kryterium ewaluacji pracowników naukowych obowiązującym  na jednym z polskich uniwersytetów (z racji obawy przed represjami nie mogę podać nazwy tego uniwersytetu). Za pełnienie funkcji dziekana otrzymuje się 50 pkt., za stanowisko koordynatora krajowego projektu dydaktycznego – 10 pkt.; za organizację krajowej konferencji naukowej – 6 pkt.; za organizację wycieczki dydaktycznej – 5 pkt.. Załóżmy, że jeden z dziekanów, który w ciągu dwudziestu lat pracy opublikował tylko jeden artykuł naukowy w „nie-makulaturowym czasopiśmie”  zorganizował wycieczkę dydaktyczną do miejsc kultu religii katolickiej, ogólnokrajową konferencję, w której uczestniczyło 10 osób oraz jest koordynatorem projektu dydaktycznego zrzeszającego trzy katolickie uczelnie w kraju, którego celem jest promocja wolontariatu (na przykład: w ramach Caritasu). Jego roczna praca kopisty jest wyceniona na 71 punktów. Kreator, aplikator lub korektor, aby w rankingu ewaluacyjnym mógł wyprzedzić takiego kopistę-dziekana, musi opublikować w ciągu roku  6 artykułów naukowych w najwyżej punktowanych czasopismach Listy ERiH lub 8 artykułów w najwyżej punktowanych czasopismach krajowych należących do Listy ERiH.  Poprzeczka ewaluacyjna  dla arystokracji naukowej w tym uniwersytecie jest tak wysoko ustawiona, że zdobycie uznania równego uznaniu naukowemu kopisty-dziekana wymusza publikację jednego artykułu naukowego w prestiżowym czasopiśmie humanistycznym co dwa miesiące. Oznacza to, że arystokrata naukowy, aby uzyskać instytucjonalne uznanie, jakie uzyskuje dziekan-kopista  musi zrezygnować z życia rodzinnego. Załóżmy dodatkowo, że kopista-dziekan reprezentuje katolicki paradygmat uprawiania humanistyki, zaś arystokrata -  kognitywistyczny paradygmat uprawiania humanistyki. W tym wypadku kryteria ewaluacji pracowników naukowych obowiązujące w przywołanym uniwersytecie  zasadniczo uniemożliwiają osiągnięcie przez korektora-kognitywistę uznania, jakie osiąga kopista-katolik-dziekan. Dziekani-kopiści uchwalając tego rodzaju kryteria ewaluacji pracowników naukowych, zachowują się właśnie jak kopiści-psy ogrodnika.
Morał:  rebelia arystokracji naukowej przeciwko kopistom-psom ogrodnika
 Ponieważ władza kopistów-psów ogrodnika nad arystokracją naukową w danym środowisku uniemożliwia kreację produktu naukowego  poprzez, w konsekwencji,  blokowanie przepływów finansowych na rozwój paradygmatów, arystokracja  wszczyna rebelię. Jeśli prowincjonalni kopiści w danym środowisku reprezentują jeden z dominujących  paradygmatów  uprawiania humanistyki (na przykład: katolicki), to z tej racji uzyskują instytucjonalne  uznanie  od właścicieli środków indoktrynacji (kapłanów), właścicieli środków przymusu (policji, wojska i tajniaków) oraz właścicieli środków produkcji. Taka sytuacja wymusza na rebeliantach naukowych działania, których celem jest uzyskanie uznania wśród ludu (przykłady: Chomsky, Dawkins; w Polsce: Nowak, Woleński, Hartman, Krysztofiak – wszyscy z wymienionych publikują teksty przeznaczone dla ludu, w których obnażają patologie systemu edukacji i uprawiania nauki). Skutkiem skutecznej rebelii jest wywołanie, poprzez zdobycie uznania wśród ludu, nacisku na zmiany w systemie organizacji  i ewaluacji nauki w danym środowisku.
Podczas rebelii dochodzi do starć pomiędzy rebeliantami a kopistami-psami ogrodnika; ci pierwsi są karani przez tych drugich za pomocą instytucji cenzury prewencyjnej, wyrzucania z pracy, wszczynania spraw sądowych czy też dyscyplinarnych, a w skrajnym wypadku – rebelianci są więzieni lub mordowani.  Warunkiem skutecznej rebelii jest odpowiedni poziom edukacji ludu. Jeśli lud nie rozumie tekstów kultury, przesyłanych mu przez rebeliantów, to wówczas rebelie wszczynane przez arystokrację naukową są nieproduktywne; są ślepe. Rebelia upada, zaś rebelianci są wykluczani ze środowisk akademickich. Zjawisko wykluczania rebeliantów przyjmuje postać typowych „czystek instytucjonalnych”.
Skutkiem władzy kopistów-psów ogrodnika nad arystokracją naukową w szkołach wyższych jest wytwarzanie lumpeninteligencji, http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/641507,narodowy-lumpeninteligent-%E2%80%93-charakterystyka-postaci.html  czyli środowisk społecznych odznaczających się funkcjonalnym analfabetyzmem i posiadających społeczny tytuł wyższego wykształcenia. Jeśli segment lumpeninteligencji  jest w klasie społecznej ludu dominujący, wówczas lud nie jest wrażliwy na teksty kultury rebeliantów naukowych; innymi słowy, jego kompetencja do odbioru tekstów kultury rebeliantów naukowych  przyjmuje „poziom zerowy”. Im dłużej więc kopiści-psy ogrodnika sprawują władzę nad arystokracją naukową na uczelniach, tym poziom dominacji  lumpeninteligencji w klasie społecznej ludu staje się coraz wyższy. Oznacza to, że długotrwałe pozostawanie przy władzy dziekanów-kopistów-psów ogrodnika zmniejsza do zera skuteczność przeprowadzenia rebelii naukowej przez arystokrację z racji zablokowania mechanizmu pozyskania uznania przez rebeliantów wśród ludu. Gdy ten mechanizm jest zablokowany, rebelia kończy się tragicznie. Szkoły wyższe popadają na długie lata w otchłań prowincjonalizmu, w której jedyną wartością naukową, za którą zdobywa się uznanie, jest ilość skopiowanych idei dominującego paradygmatu uprawiania humanistyki (na przykład: katolickiej nauki społecznej).
Patologiczność  polskiego szkolnictwa wyższego polega więc na tym, że politycy wszystkich odcieni dopuścili do buntu mas akademickich, w wyniku którego powstało wiele szkół wyższych z rządzącymi w nich  rektorami-dziekanami-kopistami-psami ogrodnika. Ich funkcją społeczną  jest wytwarzanie  lumpeninteligencji w interesie utrzymania finansowego status quo kopistów.
Apel do publiczności
 Zbliża się kampania rekrutacyjna do szkół wyższych. Wybór szkoły wyższej oraz kierunku studiów przez młodych ludzi przełoży się na to, czy po ukończeniu studiów staną się lumpeninteligentami czy też osobami  zdolnymi do recepcji tekstów kultury zrewoltowanej, polskiej arystokracji naukowej. Dlatego też warto, przed dokonaniem wyboru Alma Mater sprawdzić to, ile artykułów naukowych  rektor oraz dziekan wydziału, na którym pragniecie studiować, opublikował w prestiżowych czasopismach Listy ERIH lub Listy Filadelfijskiej. Od tego zależy, czy podczas studiów otrzymacie karmę kopisty-psa ogrodnika czy kawior arystokraty naukowego.
***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute )


Niniejszy tekst stanowi felietonistyczne streszczenie mojego wystąpienia w ramach panelu dyskusyjnego  na temat prowincjonalizmu w  nauce polskiej, jaki odbędzie się 06.05. 2013 roku w ramach odczytów Polskiego Towarzystwa Filozoficznego w Uniwersytecie Adama Mickiewicza (godz. 17.00). W panelu wezmą również  udział profesorowie: Katarzyna Paprzycka, Krzysztof Brzechczyn. Idee zawarte w tekście są inspirowane pracą: Nowak Leszek,  „The Structure of Provincional Thought. Half Essay, Half Thesis”, Poznań Studies in the Philosophy of Sciences and The Humanities, Vol. 100, 2012 (eds. Brzechczyn K., Paprzycka K.), s. 51 -66.
[i] Na temat stanu polskiego szkolnictwa wyższego napisałem dwa felietony na blogu  Newsweeka: „Uniwersytety polskie.  Naga, smutna prawda”, „„Uniwersytety polskie.  Naga, smutna prawda II”. Linka do tych tekstów nie mogę jednak podać z uwagi na przedprocesowe postanowienie Sądu RP zakazujące mi rozpowszechniania obu felietonów. Zob. na ten temat:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz