wtorek, 27 lutego 2018

Polski feminizm i eugenika

TEKST  Z  DNIA  03.04.2013  ROKU
Metafizyczna apoteoza pierwiastka żeńskiego, wywyższenie „fem-masturbacji”, dyskryminacja penisa jako jedynie fakultatywnego rekwizytu gatunku ludzkiego generują łącznie schemat pojęciowy, na gruncie którego mężczyzna staje się zbędnym ewolucyjnie i  historiozoficznie fenomenem bytowym. W takiej atmosferze semantycznej nie trudno już pokusić się o re-definicję mężczyzny jako wybrakowanej kobiety i synonimiczne utożsamienie dwóch wyrażeń językowych: „człowiek” i „kobieta”.
W ostatnich tygodniach polskie feministki przeżywają kryzys. Z Kongresu Kobiet odchodzą najbardziej znane  twarze ruchu feministycznego.  Pierwszą z odważnych polskich kobiet, która pokazała „figę z makiem” Magdalenie Środzie, Kazimierze Szczuce i  Wandzie Nowickiej była Jolanta Kwaśniewska. Kilka dni temu rezygnację z uczestnictwa w tej organizacji złożyła kultowa postać Solidarności, Henryka Krzywonos. Nadto, feministki nawet próbowały taktycznie uruchomić globalną dyskusję w naszym kraju  z żoną lidera frondystów, Małgorzatą Terlikowską tylko po to, aby mem Kongresu Kobiet nie wyparował z sieci internetowej.  Polskie feministki – podobnie jak topielec – już brzytwy, insygnium męskości,  chwytają.   Co jest więc powodem powolnego rozpadu feministycznego ruchu w Polsce?
Feminizm po polsku
Z pewnego punktu widzenia powstanie jakiegokolwiek ruchu feministycznego w Polsce może zadziwiać skoro kobiety w naszym kraju mają te same prawa polityczne co mężczyźni. Jako społeczeństwo możemy się nawet chwalić tym, że nasze panie o wiele wcześniej niż Angielki czy Francuzki uzyskały prawa wyborcze. Każda obywatelka Polski po I Wojnie Światowej  mogła aspirować do stanowiska posłanki, ministra czy nawet prezydenta RP.  Współcześnie wiele pań piastuje stanowiska dyrektorów czy też prezesów w biznesie,   przynależąc tym samym do grona nadzwyczaj bogatych obywateli naszego państwa. Dlaczego więc grupa kobiet skrzyknęła się i zorganizowała „partię”, na której flagach wypisana jest walka o prawa kobiet?
Aktywność  polskich feministek przede wszystkim ogniskuje się na walce z obecną ustawą aborcyjną. Ich naczelnym postulatem jest absolutna liberalizacja aborcji. Próbują również upowszechnić wśród polskich dziewcząt używanie środków antykoncepcyjnych. Wyzwolony  seks  nie jest dla nich tematem tabu. Stąd nieustanne nawołują do zadekretowania obowiązku przeprowadzania lekcji wychowania seksualnego   już w szkołach podstawowych. Akceptując postmodernistyczną koncepcję płci, zgodnie z którą jest ona przedmiotem wolnego wyboru, a nie atrybutem  deterministycznie  zadanym  każdemu człowiekowi przez naturę,  bronią prawa lesbijek do posiadania legalnych rodzin.
Obok seksu feministki w Polsce są także zainteresowane parytetami w rozmaitych gremiach demokratycznych. Głoszą więc hasło równowagi płci w strukturach władzy demokratycznego państwa, gdyż nie chcą, aby  kobieta była zdominowana w sferze władzy przez mężczyznę. Władza jest feministkom potrzebna po to, aby móc wcielić w życie postulat uwolnienia aborcji oraz miłości lesbijskiej.
Eugenika feministyczna
Bez wątpienia,  postulaty polityczne feministek są uzasadniane w  ich dyskursie  koncepcją natury kobiety, która przypisuje zarówno ciału jak i umysłowi kobiety specyficzne, osobliwe atrybuty. W różnych systemach filozoficznych feminizmu,   listę tych esencjalnych właściwości kobiety konstruuje się różnie.  Jednak wspólnym celem prefabrykacji nowego pojęcia kobiety w  większości systemów   dyskursu feministycznego jest zakodowanie w uniwersum tekstów kultury nowego wzorca percypowania płci żeńskiej.
Zgodnie z nim, ciało kobiety i jego przestrzenne granice są jej niezbywalną własnością prywatną tak, że poza nią samą nikt nie ma prawa w nie ingerować ani fizycznie ani mentalnie. Ten schemat interpretacji kobiety – absolutna prywatyzacja granic jej ciała - decyduje o radykalizmie feminizmu. Skoro wszystko, co istnieje w obrębie ciała kobiety, jest jej własnością, to jest ono również naznaczone metafizycznym pierwiastkiem żeńskim. Ponieważ każdy z nas istniał wcześniej w granicach ciała swojej matki, więc każdy z nas jest naznaczony metafizycznie pierwiastkiem żeńskim. W konsekwencji,  gatunek ludzki jest naznaczony metafizycznie żeńskością. To nie Ewa pochodzi od Adama ( z jego żebra), lecz to Adam pochodzi od Ewy, gdyż jest jej „kawałkiem”. Feministki odwracają więc biblijny schemat pojmowania kobiety.
Ponieważ źródłem bytowym człowieka jako gatunku jest to, co żeńskie, to wyłania się konieczność zinterpretowania fundamentalnego insygnium   męskości, którym jest penis. Z ciała kobiety wyłania się zarówno to, co żeńskie jak i to, co męskie; to ostatnie zaś  nie posiada w sobie siły emanacyjnej kreacji nowego bytu. Penis musi więc być konceptualizowany jako symbol niemocy kreacyjnej człowieka. W tym świetle penis musi jawić się ortodoksyjnym feministkom jako oznaka metafizycznej  degeneracji człowieka. Taka  presupozycyjna konsekwencja  feminizmu współgra z feministyczną apoteozą masturbacji kobiecej. Zjawisko to jest traktowane na gruncie „fem-seksuologii” jako standard  w praktykach   kulturowych doprowadzania kobiety do orgazmu. Niektórzy „fem-seksuolodzy” twierdzą nawet, że ćwiczenia masturbacyjne stanowią wstępny warunek nauki sztuki kochania. W warstwie lingwistycznej, frazy oznaczające masturbację w rozmaitych „fem-slangach”  nie mają charakteru pejoratywnego. W literaturze feministycznej nie spotyka się stwierdzeń, że masturbacja przynależy wyłącznie do ersatzowych praktyk erotycznych, że stanowi jedynie substytut lub symulację „autentycznego misterium erotycznego, w którym penis i wagina metafizycznie dopełniają się w szaleństwie rozkoszy”.  Taka interpretacja masturbacji wskazuje na to, że feministki pojmują  ją  „mainstreamowo” jako równoprawną kulturowo  praktykę hedoniczną. W tym sensie penis jawi się jako jedynie fakultatywny rekwizyt sztuki kochania.
W środowiskach mizoginicznych, męskie praktyki masturbacyjne są interpretowane jako wyraz  słabości mężczyzny. W warstwie językowej męska masturbacja oznaczana jest frazami o pejoratywnym emocjonalnie zabarwieniu; w wielu slangach używa się wręcz wulgaryzmów na oznaczenie męskiej masturbacji. Taka asymetria w traktowaniu praktyk autoseksualnych w dyskursach: feministycznym  i mizoginicznym, uwydatnia w sposób zdecydowany „fem-dyskryminację” penisa. W tym świetle, mizoginiczni mężczyźni upodlając lingwistycznie swoje insygnium płci dokonują wręcz genderowego samobójstwa.
Metafizyczna apoteoza pierwiastka żeńskiego, wywyższenie „fem-masturbacji”, dyskryminacja penisa jako jedynie fakultatywnego rekwizytu gatunku ludzkiego generują łącznie schemat pojęciowy, na gruncie którego mężczyzna staje się zbędnym ewolucyjnie i  historiozoficznie fenomenem bytowym. W takiej atmosferze semantycznej nie trudno już pokusić się o re-definicję mężczyzny jako wybrakowanej kobiety i synonimiczne utożsamienie dwóch wyrażeń językowych: „człowiek” i „kobieta”.  Celem praktyk eugenicznych jest naprawienie gatunku ludzkiego. Uznanie synonimii pomiędzy byciem kobietą oraz byciem człowiekiem musi przełożyć się technologicznie na akceptację stwierdzenia, iż bycie mężczyzną stanowi aberrację ewolucyjną, odpowiedzialną w przeszłości za ucisk człowieka-kobiety.  Stąd już prosta droga do nawoływania do praktyk eksterminacyjnych w stosunku do mężczyzn.
Europa w XX wieku przechodziła już swoje case-study w dziedzinie aplikacji projektu eugenicznego – stworzenia nowego człowieka. Próbowano równocześnie na dwa sposoby wcielać  idee eugeniczne. Oba (faszyzm i komunizm) doprowadziły do ludobójstwa. Metafizyka genderowego feminizmu  żywi się podobnym schematem   soteriologicznym;   aby wyzwolić się z nędzy oraz  bólu tego świata, trzeba wyeliminować zło. Dla Niemców złem byli Żydzi, dla komunistów złem  była burżuazja, zaś dla feministek złem jest mężczyzna identyfikowany poprzez  swoje insygnium władzy, które przez wieki służyło jako narzędzie  ucisku kobiety  rozumianej jako bytowe źródło  człowieczeństwa.
Dlaczego feministki przegrywają w Polsce?
Schematy interpretacyjne doświadczanej rzeczywistości, które dominują w polskim społeczeństwie, posiadają  katolicką etiologię. Ujawnia się to w szczególności w praktykach stygmatyzacji tych, którzy łamią tabu seksualne. Dlatego polskie kobiety nie lubią rozmawiać o seksie, potępiają wyzwolonych mężczyzn, przypisują homoseksualistom grzech rozpusty czy wreszcie posiadają wyrzuty sumienia  z powodu seksualnej zdrady swoich mężów, kochanków  i partnerów. Nic dziwnego, że feministki zwalczają Kościół katolicki i niekiedy wchodzą w sojusz taktyczny ze środowiskami liberalnymi, głoszącymi hasło deregulacji rynku idei. W ich interesie jest bowiem złamanie obowiązującego katolickiego paradygmatu interpretacji rzeczywistości genderowej.
Niestety polskie społeczeństwo, choćby z racji funkcjonalnego analfabetyzmu, nie jest przygotowane do odbioru feministycznych tekstów kultury, których ideologiczna  zawartość treściowa jest niefunkcjonalna względem interesu ekonomicznego polskich kobiet.  One bowiem w przeważającej części nie aspirują do zasiadania w spółkach skarbu państwa, do stanowisk prezesów firm czy piastowania dyrektorskich urzędów. Polskie kobiety pracujące  są w większości  ekspedientkami w sklepach zarabiającymi 1200 złotych na miesiąc.  Z tego punktu widzenia, ich interes ekonomiczny sprowadza się do uzyskania dóbr finansowych warunkujących bezpieczeństwo podania zupy na obiad dla swoich dzieci i swojego męża. Typowa polska kobieta postawi Kazimierze Szczuce czy Magdalenie Środzie pytanie: Co mi po prawach kobiet, które de facto posiadam, skoro z nich nie ugotuję zupy na obiad?  Idee polskich feministek w perspektywie pytania o zarobki za pracę za  ladą  w Żabce muszą jawić się jako co najmniej metafizyczne dziwactwo. Po dwunastu godzinach stania w nocnym sklepie monopolowym, polska kobieta nie ma ochoty na „apoteozę  masturbacji”; chce jej się spać ze zmęczenia i z bólu uświadomienia sobie tego, że jej facet jest niewolnikiem w pracy.
Z ust polskich feministek nie da się usłyszeć słów nawołujących do podniesienia pensji minimalnej w naszym  kraju.  A to właśnie polskie,  młode dziewczyny w 80%  zasilają warstwę społeczną polskich niewolników,  pracujących w zmęczeniu za podłą płacę.
Apel
Magdaleno Środa, Kazimiero Szczuka, Wando Nowicka i Agnieszko Graff !!! Przestańcie pisać o dziwacznej metafizyce autonomii granic kobiecego ciała, o osobliwościach żeńskiej psyche !!! Zacznijcie walczyć o wolność pracowniczą polskich kobiet – żeby zarabiały tak, aby   mogły ugotować swoim dzieciom i swoim mężom  zupę, upiec kotlet schabowy, kupić samochód  mężowi, a dzieciom - książki z matematyki, informatyki i logiki. W przeciwnym razie będziecie odbierane jako pogardzające polskimi kobietami. Jolanta Kwaśniewska i Henryka Krzywonos już w sposób kurtuazyjny wzgardziły waszą metafizyką.
*****
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz